Hej...
Powracam z nowym rozdziałem:) Po wielu próbach i dokładnym przeanalizowaniu całej historii powiem, że powoli będzie się dziać coraz więcej. Oczywiście nie rozkręcę od razu wielkiego love story, no ale nie będę też wyprzedzać historii i zdradzać więcej szczegółów. Chciałabym bardzo podziękować za komentarze i wyświetlenia. Naprawdę nie wiecie, ile radości i motywacji mi dają.
Kolejną i ostatnią rzeczą o jakiej muszę napisać, jest nowy wygląd bloga. Liczę, że napiszecie mi, jak Wam się podoba. Szczególne podziękowania dla Lulu z Land of Grafic, która mimo wszystko wykonała dla mnie szablon. Tak więc nie przedłużając... Zapraszam na szósty i mam nadzieję ciekawy rozdział.
Do następnego
Orchidee
****
-Tak swoją drogą nie
powinieneś się ze mną pokazywać.
-Dlaczego? Przecież
Charlotta Lucas jest zwykłym, wolnym śmiertelnikiem... Teoretycznie
nawet nie należysz do magicznego świata. Tak więc bez żadnych
przeszkód możesz wyskoczyć ze mną na kawę-Malfoy jednym zgrabnym
ruchem otworzył drzwi przed zaskoczoną Hermioną. Mimo wszystko
zdziwił ją. Rozumiała, że chciał jej pomóc, ale przecież to
nawet nie należało do rzeczy potrzebnych. Niby dlaczego chciałaby
spotykać się z nią? Kobietą pozbawioną wszystkiego, która
musiała się ukrywać, żeby przeżyć. A on? Miał wszystko. Nie
bał się o jutro. Kochał to co robił. Kiedy szedł ulicą, nie
musiał się rozglądać, czy ktoś za nim nie idzie. Oczywiście
jego przeszłość musiała odcisnąć piętno, ale wszyscy
śmierciożercy od dawna już nie żyli. Nie wstaną z ziemi. Nie
zbiorą znowu armii i nie staną po przeciwnej stronie. Już nigdy
nie zmuszą nikogo, żeby wstąpił w ich szeregi. Kiedy ciężka
ziemia przykryła ich martwe ciała, spuścizna jaką po sobie
zostawili, rozpłynęła się jak jesienna mgła.
-Skoro tak, to chyba nie
mam wyboru i muszę się zgodzić- była gryfonka z pełną obaw
głową,
wsiadła do auta.
-Mam dla Ciebie pewną
propozycję-mężczyzna jednym ruchem odpalił samochód i już po
chwili wyjechał na ulicę.
-Mianowicie?- Hermiona
zastanawiała się czy jej los mógł wyglądać inaczej. Zamyślona
chłonęła obraz zza szyby. Gdyby nie zgodziła się na ślub, tylko
poczekała. Może on nigdy by jej nie uderzył. Przyjmując
oświadczyny, popełniła błąd, który pociągnął za sobą
kolejne. Z drugiej strony czy ludzie taki jak Ron i Harry, nie
potrafią się doskonale maskować? Ginny była z Harrym na długo
przed ślubem i nic się nie działo. Dopiero obrączka na palcu
wyzwoliła w wybrańcu potwora.
-Nad czym tak myślisz
gryfoneczko?- Draco już od dobrej chwili rzucał Granger ukradkowe
spojrzenia. Lubił na nią patrzeć. Zawsze tak było. Dopóki ona
była szczęśliwa, jemu też to wystarczało. To był tylko ułamek
tego, o czym marzył, jednak w tym momencie miał sobie za złe, że
nie walczył. Może gdyby wtedy starał się do niej zbliżyć,
dzisiaj nie siedziałby tutaj pani Weasley tylko pani Malfoy. Z
drugiej strony co taki ktoś jak on, mógł jej wtedy zaproponować
oprócz resztek uczuć, jakie Voldemort w nim nie zabił.
-Już nie Granger?-
brązowooka zaśmiała się, a ten dźwięk sprawił, że serce
blondyna przyśpieszyło.
-Tak jakoś wyszło.
Wracając do mojej propozycji. Chciałbym napuścić na Twojego męża
wynajętą kobietę. Wiem, że to będzie trudne i nie chcę żebyś
cierpiała, ale to może się przydać. Jeżeli się jej uda to
będzie jak pierwsza rysa, na jego nieposzlakowanej opinii- zza rogu
ukazał się budynek malutkiej restauracji połączonej z kawiarnią.
Tak naprawdę był to pomysł Wiewióry. Podsunęła mu ten genialny
plan, kiedy opowiadała o podbojach swojego brata. Nie chciała, żeby
Hermiona o tym wiedziała. Byłoby to dla niej zbyt bolesne i
bezsensowne.
-Jak to ma dokładnie
wyglądać?- ta myśl wcale nie bolała. Miona wiedziała co jej mąż
potrafił wyprawiać. Nie raz zdarzało się, że z koszuli pijanego
Rona i ze łzami w oczach, spierała krwistoczerwoną szminkę, albo
znajdowała numer telefonu.- W typie testu na wierność prawda?
-Tak, coś w tym rodzaju.
Jeżeli nie chcesz, to oczywiście zrozumiem- wysiadając z auta,
zupełnie przez przypadek ją dotknął. W życiu nie poczuł czegoś
takiego.
-Blondynki- była
gryfonka nie chciała, żeby poznał, że dosłownie rzecz ujmując
poczuła motylki w brzuchu. Czuła się jakby jej nogi były zrobione
z galarety,a przecież to było tylko przypadkowy dotyk.
-Słucham?- nie zrozumiał
o co jej chodzi.
-Ron lubi blondynki.
Jeżeli do tego będzie wyższa i szczuplejsza ode mnie, to myślę,
że nie będzie miał problemu ze skokiem w bok. Nie może tylko być
ubrana na czerwono. Najłatwiej załatwić to w piątek. Zazwyczaj
chodzi wtedy do klubu „Endorfina”.....
***
-Pyszna kawa. Boże tak
bardzo tego potrzebowałam- Hermiona z rozmarzonym wyrazem twarzy
piła swoją wielką porcje late. Cały tydzień dał jej porządnie
popalić, ale coraz częściej łapała się na tym, że czuła się
po prostu szczęśliwą osobą. Nie musiała bać się momentu, w
którym Ron przekroczy próg mieszkania, nie omijała sypialni
szerokim łukiem, bo wiedziała, że nikt nie zmusi jej do czegoś,
no co nie ma ochoty. Jadła to, na co miała ochotę i czytała to,
co jej podobało. Uczucie lęku jednak zawsze jej towarzyszyło.
Czasem wydawało się, że widzi swojego męża, później jednak
okazywało się, że to tylko ktoś podobny.
-Dobra kawa w świetnym
towarzystwie zawsze spełnia swoją rolę. Tak swoją drogą. Mam
pewną propozycję. Jako, że nie znamy się jakoś wybitnie dobrze,
zagrajmy w grę. Nie wiem jak u Was w gryfonolandi, ale u Nas często
było przy tym sporo śmiechu- blondyn uśmiechnął się przebiegle.
Miał kilka głupich pomysłów na pytania, ale na sam początek ona
musiała się zgodzić.
-No już zaczynaj. Im
szybciej przebrniemy przez Twoje 20 pytań, ja będę mogła zadać
moje- Hermionie wcale nie było to na rękę, ale szczerze była
ciekawa, co takiego wymyślił jej towarzysz.
-Czyżbyś wcale nie była
taka grzeczniutka, jak głosiły szkolne plotki... No już dobrze.
Oszczędź mi wzroku bazyliszka. Tak więc moje pierwsze pytanie,
jak wyglądał Twój ślub?- wcale nie chciał o to pytać, ale był
ciekawy. Widział ją wtedy, ale chciał usłyszeć pełną wersję.
-Naprawdę? Głupszego
pytania nie mogłeś wymyślić. No ale dobrze. Zaczęło się od
tych cholernych oświadczyn. Wcześniej powiedziałam Ronowi, że nie
jestem gotowa i że to zbyt szybko, jak dla mnie. Nawet to go nie
powstrzymało. Zrobił przedstawienie przy swojej rodzinie i nie
miałam jak odmówić. Później zaczęły się przygotowania.
Praktycznie wszystko wybrali za mnie. Nie miałam nic do powiedzenia.
No i tak upłynęło pół roku. Dzień przed ślubem Ron z Harrym
strasznie się upili. Kiedy składaliśmy sobie przysięgę, pomylił
słowa. Dalszej części nie chcę wspominać- policzki Miony zrobiły
się czerwone. W duchu już myślała o swoim pytaniu.
-Skoro tak, ja też mogę
zadawać pytania. Tak więc moje pierwsze brzmi.... Ile jest prawdy w
plotkach o Twoich legendarnych podbojach jeszcze w Hogwarcie?-
obserwowała jak tym razem mężczyzna przed nią wyraźnie się
zarumienił.
-Niewiele. Tak naprawdę
wcale nie sypiałem ze wszystkim co się ruszało, a przede wszystkim
unikałem Parkinson. Ta kobieta działała i działa na mnie jak
płachta na byka. Nie rozumiem jak można być tak głupią? Później
nie było na to czasu. Szósty i siódmy rok był zbyt niebezpieczny,
żeby z jakąkolwiek dziewczyną stworzyć związek- ślizgon musiał
przyznać, że cwana z niej bestia, ale zachował spokój. Jedno
nierozważne pytanie i znajomość z bestyjką umrze śmiercią
naturalną....
****
-Naprawdę o to
zapytałeś? Nie wierzę. Myślałam, że przy siedemnastym
osiągnąłeś szczyt głupoty, ale teraz udowodniłeś mi, że
głupota się nie kończy. Ale wracając nie podejrzewałabym, że
jest impotentem. Raczej, że jest niezdarny i zbyt zapatrzony w swoje
potrzeby. Nie powiem, że jakoś szczególnie dobrze wspominam noce z
nim. Raczej wole zapomnieć- praktycznie od godziny zadawali sobie
najróżniejsze pytania. Od tych poważnych, po te najdurniejsze.
Teraz to ona miała wymyślić swoje ostatnie pytanie.
-Czego żałujesz
najbardziej?- to pytanie nie należało do żadnej kategorii dlatego
odpowiedziała jej głucha cisza. Po chwili zaczęła się niepokoić,
że zrobiła coś nie tak. Gdyby tylko wiedziała jak wielką
wewnętrzną walkę prowadził ze sobą Draco. Zastanawiał się nad
odpowiedzią. Boże chyba łatwiej byłoby powiedzieć mu, czego nie
żałuje. Mógłby zacząć od tego, że żałuje, że urodził się
w takiej rodzinie, jak jego. Później, że stał się tak wredny, że
tylko Zabini był w stanie z nim wytrzymać. Kolejną sprawą, która
nie dawała mu spokoju to wstąpienie w szeregi śmierciożerców.
Następnie to, że pozwolił Granger wyjść za wieprzleja. A to
tylko wierzchołek góry lodowej. Nie miał pojęcia jak wybrnąć z
tego pytania. Wiedział, że musi jej odpowiedzieć. Ona była z nim
szczera i zasługiwała na to samo z jego strony. Nawet jego
najgłupsze pytania zostały nagrodzone odpowiedzią. W pewnym
momencie zrozumiał, ale wiedział, że nie może jej tego
powiedzieć. Jeszcze nie.
-Tak, ale nie powinienem
Ci tego mówić- dostrzegł smutek na jej twarzy. Nie chciał tego,
ale prawda była taka, że strach przed sytuacją jaką mogłyby te
słowa wywołać, przerósł go.
-Rozumiem.
-Gryfoneczko, obiecuję
Ci, że dowiesz się w odpowiednim czasie, ale ten jeszcze nie
nadszedł- chwycił jej dłonie i zamknął w swoich. Bo czy to było
możliwe, że kiedyś będzie mógł je trzymać każdego
pojedynczego dnia?