piątek, 9 października 2015

Rozdział szósty

Hej...
Powracam z nowym rozdziałem:) Po wielu próbach i dokładnym przeanalizowaniu całej historii powiem, że powoli będzie się dziać coraz więcej. Oczywiście nie rozkręcę od razu wielkiego love story, no ale nie będę też wyprzedzać historii i zdradzać więcej szczegółów. Chciałabym bardzo podziękować za komentarze i wyświetlenia. Naprawdę nie wiecie, ile radości i motywacji mi dają. 
Kolejną i ostatnią rzeczą o jakiej muszę napisać,  jest nowy wygląd bloga. Liczę, że napiszecie mi, jak Wam się podoba. Szczególne podziękowania dla Lulu z Land of Grafic, która mimo wszystko wykonała dla mnie szablon. Tak więc nie przedłużając... Zapraszam na szósty i mam nadzieję ciekawy rozdział. 
Do następnego
Orchidee

****
-Tak swoją drogą nie powinieneś się ze mną pokazywać.
-Dlaczego? Przecież Charlotta Lucas jest zwykłym, wolnym śmiertelnikiem... Teoretycznie nawet nie należysz do magicznego świata. Tak więc bez żadnych przeszkód możesz wyskoczyć ze mną na kawę-Malfoy jednym zgrabnym ruchem otworzył drzwi przed zaskoczoną Hermioną. Mimo wszystko zdziwił ją. Rozumiała, że chciał jej pomóc, ale przecież to nawet nie należało do rzeczy potrzebnych. Niby dlaczego chciałaby spotykać się z nią? Kobietą pozbawioną wszystkiego, która musiała się ukrywać, żeby przeżyć. A on? Miał wszystko. Nie bał się o jutro. Kochał to co robił. Kiedy szedł ulicą, nie musiał się rozglądać, czy ktoś za nim nie idzie. Oczywiście jego przeszłość musiała odcisnąć piętno, ale wszyscy śmierciożercy od dawna już nie żyli. Nie wstaną z ziemi. Nie zbiorą znowu armii i nie staną po przeciwnej stronie. Już nigdy nie zmuszą nikogo, żeby wstąpił w ich szeregi. Kiedy ciężka ziemia przykryła ich martwe ciała, spuścizna jaką po sobie zostawili, rozpłynęła się jak jesienna mgła.
-Skoro tak, to chyba nie mam wyboru i muszę się zgodzić- była gryfonka z pełną obaw głową,
wsiadła do auta.
-Mam dla Ciebie pewną propozycję-mężczyzna jednym ruchem odpalił samochód i już po chwili wyjechał na ulicę.
-Mianowicie?- Hermiona zastanawiała się czy jej los mógł wyglądać inaczej. Zamyślona chłonęła obraz zza szyby. Gdyby nie zgodziła się na ślub, tylko poczekała. Może on nigdy by jej nie uderzył. Przyjmując oświadczyny, popełniła błąd, który pociągnął za sobą kolejne. Z drugiej strony czy ludzie taki jak Ron i Harry, nie potrafią się doskonale maskować? Ginny była z Harrym na długo przed ślubem i nic się nie działo. Dopiero obrączka na palcu wyzwoliła w wybrańcu potwora.
-Nad czym tak myślisz gryfoneczko?- Draco już od dobrej chwili rzucał Granger ukradkowe spojrzenia. Lubił na nią patrzeć. Zawsze tak było. Dopóki ona była szczęśliwa, jemu też to wystarczało. To był tylko ułamek tego, o czym marzył, jednak w tym momencie miał sobie za złe, że nie walczył. Może gdyby wtedy starał się do niej zbliżyć, dzisiaj nie siedziałby tutaj pani Weasley tylko pani Malfoy. Z drugiej strony co taki ktoś jak on, mógł jej wtedy zaproponować oprócz resztek uczuć, jakie Voldemort w nim nie zabił.
-Już nie Granger?- brązowooka zaśmiała się, a ten dźwięk sprawił, że serce blondyna przyśpieszyło.
-Tak jakoś wyszło. Wracając do mojej propozycji. Chciałbym napuścić na Twojego męża wynajętą kobietę. Wiem, że to będzie trudne i nie chcę żebyś cierpiała, ale to może się przydać. Jeżeli się jej uda to będzie jak pierwsza rysa, na jego nieposzlakowanej opinii- zza rogu ukazał się budynek malutkiej restauracji połączonej z kawiarnią. Tak naprawdę był to pomysł Wiewióry. Podsunęła mu ten genialny plan, kiedy opowiadała o podbojach swojego brata. Nie chciała, żeby Hermiona o tym wiedziała. Byłoby to dla niej zbyt bolesne i bezsensowne.
-Jak to ma dokładnie wyglądać?- ta myśl wcale nie bolała. Miona wiedziała co jej mąż potrafił wyprawiać. Nie raz zdarzało się, że z koszuli pijanego Rona i ze łzami w oczach, spierała krwistoczerwoną szminkę, albo znajdowała numer telefonu.- W typie testu na wierność prawda?
-Tak, coś w tym rodzaju. Jeżeli nie chcesz, to oczywiście zrozumiem- wysiadając z auta, zupełnie przez przypadek ją dotknął. W życiu nie poczuł czegoś takiego.
-Blondynki- była gryfonka nie chciała, żeby poznał, że dosłownie rzecz ujmując poczuła motylki w brzuchu. Czuła się jakby jej nogi były zrobione z galarety,a przecież to było tylko przypadkowy dotyk.
-Słucham?- nie zrozumiał o co jej chodzi.
-Ron lubi blondynki. Jeżeli do tego będzie wyższa i szczuplejsza ode mnie, to myślę, że nie będzie miał problemu ze skokiem w bok. Nie może tylko być ubrana na czerwono. Najłatwiej załatwić to w piątek. Zazwyczaj chodzi wtedy do klubu „Endorfina”.....
***
-Pyszna kawa. Boże tak bardzo tego potrzebowałam- Hermiona z rozmarzonym wyrazem twarzy piła swoją wielką porcje late. Cały tydzień dał jej porządnie popalić, ale coraz częściej łapała się na tym, że czuła się po prostu szczęśliwą osobą. Nie musiała bać się momentu, w którym Ron przekroczy próg mieszkania, nie omijała sypialni szerokim łukiem, bo wiedziała, że nikt nie zmusi jej do czegoś, no co nie ma ochoty. Jadła to, na co miała ochotę i czytała to, co jej podobało. Uczucie lęku jednak zawsze jej towarzyszyło. Czasem wydawało się, że widzi swojego męża, później jednak okazywało się, że to tylko ktoś podobny.
-Dobra kawa w świetnym towarzystwie zawsze spełnia swoją rolę. Tak swoją drogą. Mam pewną propozycję. Jako, że nie znamy się jakoś wybitnie dobrze, zagrajmy w grę. Nie wiem jak u Was w gryfonolandi, ale u Nas często było przy tym sporo śmiechu- blondyn uśmiechnął się przebiegle. Miał kilka głupich pomysłów na pytania, ale na sam początek ona musiała się zgodzić.
-No już zaczynaj. Im szybciej przebrniemy przez Twoje 20 pytań, ja będę mogła zadać moje- Hermionie wcale nie było to na rękę, ale szczerze była ciekawa, co takiego wymyślił jej towarzysz.
-Czyżbyś wcale nie była taka grzeczniutka, jak głosiły szkolne plotki... No już dobrze. Oszczędź mi wzroku bazyliszka. Tak więc moje pierwsze pytanie, jak wyglądał Twój ślub?- wcale nie chciał o to pytać, ale był ciekawy. Widział ją wtedy, ale chciał usłyszeć pełną wersję.
-Naprawdę? Głupszego pytania nie mogłeś wymyślić. No ale dobrze. Zaczęło się od tych cholernych oświadczyn. Wcześniej powiedziałam Ronowi, że nie jestem gotowa i że to zbyt szybko, jak dla mnie. Nawet to go nie powstrzymało. Zrobił przedstawienie przy swojej rodzinie i nie miałam jak odmówić. Później zaczęły się przygotowania. Praktycznie wszystko wybrali za mnie. Nie miałam nic do powiedzenia. No i tak upłynęło pół roku. Dzień przed ślubem Ron z Harrym strasznie się upili. Kiedy składaliśmy sobie przysięgę, pomylił słowa. Dalszej części nie chcę wspominać- policzki Miony zrobiły się czerwone. W duchu już myślała o swoim pytaniu.
-Skoro tak, ja też mogę zadawać pytania. Tak więc moje pierwsze brzmi.... Ile jest prawdy w plotkach o Twoich legendarnych podbojach jeszcze w Hogwarcie?- obserwowała jak tym razem mężczyzna przed nią wyraźnie się zarumienił.
-Niewiele. Tak naprawdę wcale nie sypiałem ze wszystkim co się ruszało, a przede wszystkim unikałem Parkinson. Ta kobieta działała i działa na mnie jak płachta na byka. Nie rozumiem jak można być tak głupią? Później nie było na to czasu. Szósty i siódmy rok był zbyt niebezpieczny, żeby z jakąkolwiek dziewczyną stworzyć związek- ślizgon musiał przyznać, że cwana z niej bestia, ale zachował spokój. Jedno nierozważne pytanie i znajomość z bestyjką umrze śmiercią naturalną....
****
-Naprawdę o to zapytałeś? Nie wierzę. Myślałam, że przy siedemnastym osiągnąłeś szczyt głupoty, ale teraz udowodniłeś mi, że głupota się nie kończy. Ale wracając nie podejrzewałabym, że jest impotentem. Raczej, że jest niezdarny i zbyt zapatrzony w swoje potrzeby. Nie powiem, że jakoś szczególnie dobrze wspominam noce z nim. Raczej wole zapomnieć- praktycznie od godziny zadawali sobie najróżniejsze pytania. Od tych poważnych, po te najdurniejsze. Teraz to ona miała wymyślić swoje ostatnie pytanie.
-Czego żałujesz najbardziej?- to pytanie nie należało do żadnej kategorii dlatego odpowiedziała jej głucha cisza. Po chwili zaczęła się niepokoić, że zrobiła coś nie tak. Gdyby tylko wiedziała jak wielką wewnętrzną walkę prowadził ze sobą Draco. Zastanawiał się nad odpowiedzią. Boże chyba łatwiej byłoby powiedzieć mu, czego nie żałuje. Mógłby zacząć od tego, że żałuje, że urodził się w takiej rodzinie, jak jego. Później, że stał się tak wredny, że tylko Zabini był w stanie z nim wytrzymać. Kolejną sprawą, która nie dawała mu spokoju to wstąpienie w szeregi śmierciożerców. Następnie to, że pozwolił Granger wyjść za wieprzleja. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie miał pojęcia jak wybrnąć z tego pytania. Wiedział, że musi jej odpowiedzieć. Ona była z nim szczera i zasługiwała na to samo z jego strony. Nawet jego najgłupsze pytania zostały nagrodzone odpowiedzią. W pewnym momencie zrozumiał, ale wiedział, że nie może jej tego powiedzieć. Jeszcze nie.
-Tak, ale nie powinienem Ci tego mówić- dostrzegł smutek na jej twarzy. Nie chciał tego, ale prawda była taka, że strach przed sytuacją jaką mogłyby te słowa wywołać, przerósł go.
-Rozumiem.

-Gryfoneczko, obiecuję Ci, że dowiesz się w odpowiednim czasie, ale ten jeszcze nie nadszedł- chwycił jej dłonie i zamknął w swoich. Bo czy to było możliwe, że kiedyś będzie mógł je trzymać każdego pojedynczego dnia?

wtorek, 29 września 2015

Rozdział piąty

Mężczyzna mocno uderzył dłonią w blat biurka. Nie spał dobrze od kilku tygodni. Pustka w mieszkaniu doprowadziła go do szału. Nie potrafił się uspokoić, a sytuacja wcale nie wyglądała kolorowo.
-Harry to niemożliwe, żeby obie zniknęły z powierzchni Ziemi- Ron naprawdę starał się nie krzyczeć. Ale targały nim tak sprzeczne emocje. Cały czas zastanawiał się co zrobił nie tak. Kochał Hermionę całym sercem. Starał się. Nawet czasem kupował jej prezenty. Wspominał jak w chłodne wieczory przytulali się na ich wielkim małżeńskim łożu. Należeli do siebie, a ta suka ośmieliła się uciec.
-Ginny i tak nie wróci. Złożyła papiery rozwodowe- Złoty chłopiec pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Stracił wszystko na czym mu zależało. Żonę, pracę i reputację. Tak, nie przesłyszeliście się. Kiedy światło dzienne ujrzały obdukcje zrobione przez Ginny Weasley, magiczny świat zwariował. Z nagłówków gazet nie schodziły spekulacje na temat tego sławnego małżeństwa, a Harry stracił stołek szefa aurorów. Jednak w przeciwieństwie do swojego przyjaciela, zaczął pojmować swoje błędy. Nie dbał o żonę, tak jak powinien. Wyżywał się na niej i potrafił się czepiać najmniejszych i najbezsensowniejszych rzeczy. Dawała mu wszystko. Ciepło i miłość, którą tak wzgardził. W tajemnicy przed Ronem zaczął szukać informacji i znalazł coś, co dogłębnie nim wstrząsnęło. Jego słodka Ginny i Blaise Zabini. Oboje zapadli się pod ziemię i może tak było lepiej. Nie mógł zrobić niczego głupiego i to samo było z Ronem. Obiecał sobie, że nie będzie ingerował w szczęście swojej żony. Nie zasługiwał na nią i mimo bólu, cieszył się, że znalazła kogoś, kto da jej szczęście. Zaczęło go też przerażać zachowanie przyjaciela. Jego obłęd wyraźnie się pogłębiał, a on nie wiedział, co z tym zrobić.
-Przecież możesz ją znaleźć i sprowadzić do domu. Jesteście małżeństwem. Składaliście sobie przysięgę.
-Nie, Ron. Teraz ona ma swoje życie, a ja swoje. Mam tylko nadzieję, że jest szczęśliwa. Nie zamierzam dalej jej szukać- wybraniec sięgnął po stos papierów ze swojego biurka. Zaczął niespiesznie je przeglądać. Już raz awansował, drugi raz może zrobić to samo.
-To nie jest koniec. Jeszcze znajdę Hermionę i będzie mnie przepraszać- Ronald już zbierał się do wyjścia. Mocno otworzył drzwi i już miał wychodzić.
-Powinieneś odpuścić. Ona do Ciebie nigdy nie wróci- Potter popatrzył smutno na przyjaciela.-Dopóki tego nie zrozumiesz, nie mamy o czym rozmawiać....
***
-Wiesz, w życiu nie przypuszczałam, że tak szybko będę grubnąć- Ginny stanęła przed lustrem i uważnie przypatrywała się swojemu odbiciu. W prawdzie jej brzuch stał się lekko zaokrąglony, jednak jeszcze nie mogła do niego przywyknąć.
-Dla mnie i tak jesteś najpiękniejsza- za nią pojawił się ciemnoskóry mężczyzna i mocno do siebie przytulił. Codziennie nie mógł się nadziwić, że to wszystko się wydarzyło.
-Jesteś kochany-kobieta pocałowała policzek swojego ukochanego.
-Ma się ten urok osobisty. Mam nadzieję, że mała Zabini będzie jeszcze bardziej urocza.
-A jeżeli to będzie mały Zabini?- humorystyczne pytanie wywołało zamierzony efekt.
-Będzie cudowny jak jego tatuś, i piękny jak mamusia.
-Blaise- kobieta głośno się zaśmiała.
-No co? Wiewióro, mam nadzieję, że nie jesteś przywiązana do tej sukienki?
-Nie....
-To dobrze... Bo mam co do niej bardzo lubieżne plany....
***
-Charlotto, mogłabyś mi pomóc?- Lucy druga z barmanek właśnie wręczyła Hermionie notes i długopis.- Mężczyzna przy stoliku siedem pytał o Ciebie.
-Jak wyglądał?- Mionę ogarnął strach. Starała się tego nie okazać, ale zaczęła myśleć, jak może stąd uciec. Jeżeli to Ron, to już przepadła. Przecież on ją zabije. Nawet nie miała ze sobą różdżki.
-Wysoki blondyn, całkiem przystojny. Musisz mi koniecznie powiedzieć, gdzie znalazłaś takiego faceta- dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha. Mogła mieć najwyżej 20 lat. Hermiona odpowiedziała jej słabym uśmiechem, Lucy jeszcze nie znała życia, ale im później przekona się, że jest do dupy, tym lepiej dla niej.
-Już lecę. Mogłabym wziąć 20 minut przerwy?
-Tak, jasne. Powodzenia z panem przystojnym- kelnerka mrugnęła porozumiewawczo i oddaliła się w stronę kuchni.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Już myślałam, że Ron mnie znalazł- była gryfonka podeszła do stolika Malfoy'a i usiadła naprzeciwko.
-Nie miałem zamiaru, ale mam dla Ciebie wiadomość od Wiewióry plus kilka ważnych informacji- z kieszeni płaszcza wyciągnął dwie koperty. Jedną biała i małą, drugą szarą i większą.- Twój mąż poruszył niebo i ziemię, ale na razie nie wpadł na Twój ślad- Draco nachylił się w stronę brązowookiej.
-Trochę mnie to uspokoiło, ale w końcu coś wywęszy. A później pójdzie to błyskawicznie- Miona westchnęła. Bała się, ale czy każdy z nas w takiej sytuacji nie miałby pietra?
-Puścił za Wami list gończy.... O dziwno Potter wczoraj je anulował i mówi się, że wziął rozwód z Twoim mężem.
-Żartujesz?- kobieta pobladła.- To znacz, że nawet Harry nie wytrzymał.
-Tak podejrzewałem. Potter stracił stołek. Po tej sprawie z Ginny zdegradowali go. I chyba sumienie go ruszyło.
-Czyli nie będziesz jej szukać. Za to Ron zrobi wszystko, żeby pokazać swoją wyższość. Zawsze tak było.
-Charlotto musisz mi pomóc- z zaplecza wyłoniła się Lucy.
-Jak widzisz, muszę Cię przeprosić. Praca czeka- Hermiona wstała i ruszyła w stronę zaplecza. Miała dość tego dnia, ale na szczęście jej zmiana kończyła się za dwie godziny....
***
Hermiona szybko zabrała swoje rzeczy i mentalnie przygotowywała się do długiej drogi powrotnej.
Miała dość i chciała już pójść spać.
-No w końcu, ile można na Ciebie czekać już myślałem, że zapuścisz tam korzenie- obok wejścia, przy aucie stał mężczyzna.
-Ostatnio Cię nie poznaję, może powinieneś zwolnić. Jeszcze tydzień, a w ogóle Cię nie poznam. Co się stało z Twoimi ślizgońskimi zagrywkami? ….
***
-Blaise, mogę zadać Ci jedno pytanie?
-Jasne Wiewióreczko- przysunął się bliżej kobiety i mocno ją do siebie przytulił.
-Dlaczego ja? Znaczy, chodzi mi o to, że dużo ryzykujesz, będąc ze mną. Szczerze powiedziawszy nie mam Ci nic do zaofiarowania- odwróciła się w stronę ślizgona i pogładziła jego policzek.
-Żałujesz, że odeszłaś?
-Nie. W końcu jestem szczęśliwa. I bardzo Cię kocham, ale dużo przeze mnie straciłeś.
-Widzisz tylko złe rzeczy. Dzięki tobie zyskałem spokój. Ale po prostu Cię kocham. No i za 5 miesięcy pojawi się nasz mały skarb. Po prostu o tym nie myśl. Oboje wiele straciliśmy, ale zyskaliśmy coś niesamowitego...
***
-Jak ona mogła mnie zostawić...?- Ron W. już od dobrych kilku godzin pił w samotności. Im więcej wódki wlewał w siebie, tym stawał się bardziej wylewny. Chciał, żeby było jak dawniej. By nie witał go pusty dom, na stole czekał ciepły obiad, a w sypialni znów się działo. Czy zasłużył na los, który go spotkał? Oczywiście,że nie. Robił wszystko jak należało. Starał się wychować Hermionę Nauczyć posłuszeństwa i oddania mu. I dlaczego ona tym wzgardziła? Była niewdzięczna za wszystko, co od niego otrzymała..... Ale to się skończy, kiedy razem wrócą do domu. Znajdzie ją i znowu będą szczęśliwi. Pojawią się dzieci i ona nigdy więcej go nie opuści. Zostanie z nim na zawsze, a on nigdy więcej nie będzie się tak czuł. Pusty od środka, bo przecież Hermiona była jego wielką miłością.



niedziela, 6 września 2015

Rozdział czwarty

-Zawsze jest jakieś wyjście- Malfoy usiadł na krześle obok. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Postanowił najpierw jej wysłuchać. Nie naciskał. Tylko patrzył i analizował. Nie chciał być nachalny, chociaż im dłużej zwlekała z odpowiedzią, tym bardziej się niecierpliwił. Cierpliwość powinna być cechą dobrego adwokata, ale on zawsze był narwany. Oczywiście z wiekiem mu przeszło, ale pewnych zachowań nie dało się wyplenić. Bardzo się starał, jednak czasem ślizgońskie nawyki wygrywały.
-Nie oszukujmy się. Jestem w dupie. Cała moja nadzieja w tym, że mnie nie wydasz. Nie mogę do niego wrócić- z głosu Hermiony bił chłód. Przez tyle lat zdążyła już przywyknąć.
-Mimo wszystko nie jestem aż takim potworem, żeby skazywać Cię na powrót do Londynu- z tego wszystkiego Draco ściągnął marynarkę i powiesił na oparciu krzesła.
-Ty wiesz, prawda? Blaise musiał Ci powiedzieć o Ginny- Miona uśmiechnęła się do niego smutno i chciała przeczesać włosy, ale dopiero po chwili uświadomiła sobie, że je ścięła.
-Tak. Jeżeli chodzi o nią. To wszystko jest dobrze. Wyjechała z Zabinim- o dziwo Miona szczerze się uśmiechnęła. Tak bardzo cieszyła się, ze szczęścia Ginevry.
-To dobrze. Blaise będzie dobrym ojcem. Chcesz może kawy? Wydaje mi się, że zanosi się na dłuższą rozmowę- gryfonka wstała i przeszłą do malutkiej kuchni.
-Tak. Poproszę- ślizgon miał doskonały widok na krzątającą się kobietę. Zastanawiał się jak bardzo życie jest pokręcone. Po chwili gorąca kawa parowała tuż przed nim, a Hermiona ze smutnym wyrazem twarzy zabrała się za opowiadani wszystkiego, co ją spotkało.
-Wyszłam za Rona siedem lat temu. Nie chciałam tego wesela tak szybko, ale wszyscy nalegali i w końcu się zgodziłam. Pierwsze pół roku było naprawdę cudowne. Po latach mogę powiedzieć nawet, że raj. Problemy zaczęły się później.
-Czegoś nie rozumiem, wyszłaś za niego dlatego, że inni tak chcieli?- Malfoy nie mógł opanować dziwnego poczucia, że to wszystko mogło się potoczyć inaczej.
-Poniekąd. W ogóle nasz ślub to była porażka. Ron chciał, żebym włożyła sukienkę jego matki, a na dodatek schlał się jak świnia. Do dziś pamiętam jak bełkotał przysięgę. Najadłam się tyle wstydu, że nawet nie chcę o tym mówić.
-Kto by pomyślał wieprzlej i wódka?- Draco nie był w stanie się nie uśmiechnąć.
-Pierwszy raz uderzył mnie dokładnie pół roku po ślubie. I to o co? Ośmieliłam się spóźnić dwadzieścia minut bo zatrzymali mnie w ministerstwie. Byłam w szoku, ale następnego dnia Ron przyniósł kwiaty. Przeprosił i obiecał, że to się nigdy więcej nie powtórzy- Hermiona smutno wpatrywała się w okno. Jej dłonie drżały, a oczy niebezpiecznie się zaszkliły.
-I jeszcze powiedz, że mu uwierzyłaś.
-Tak. Znosiłam to przez kilka lat. Dopiero kiedy rzucił mną o szklany stolik, zrozumiałam, że on nigdy się nie zmieni-po policzku kobiety spłynęła pojedyncza łza, a później kolejna.
-Uciekłaś, prawda?-Teraz Draco trochę lepiej ją rozumiał. Oczywiście opowiedziała swoją historię w wielkim skrócie. Na pewno przemilczała wiele sytuacji, ale przecież nie znali się na tyle dobrze, żeby mógł oczekiwać czegoś więcej. To był pierwszy raz kiedy rozmawiali, a nie rzucali w siebie najgorszymi wyzwiskami.
-Tak. On wyjechał na misję z Harrym. Planowałam to od roku i uznałam, że lepszej okazji może już nie być. Wcześniej kupiłam wszystkie potrzebne mi rzeczy, a dokumenty ukradłam sąsiadce. Znaczy jej zmarłej córce, ale to bez znaczenia. No i musiałam pozbawić mocy różdżkę. Tym oto sposobem siedzę razem z Tobą i mogę mieć nadzieję, że zatrzymasz moją tajemnicę dla siebie- Hermiona już nie powstrzymywała łez. Swobodnie płynęły z jej oczy, znacząc policzki.
-Płaczesz za nim?- Mężczyzna nie potrafił patrzeć na jej łzy. Najchętniej odwrócił by wzrok bo tego go przez lata uczono, ale w tym momencie coś kazało mu patrzeć. Z kieszeni marynarki wyciągnął chusteczkę i podsunął brązowowłosej.
-Nie. Ron jest dla mnie śmieciem. Po prostu nie wiem, kiedy aż tak zniszczyłam moje życie. Po ostatnim roku w Hogwarcie miałam wielkie plany. Zawsze chciałam studiować prawo. To śmieszne, że chciałam pomagać osobą takim jak ja- była gryfonka z wdzięcznością przyjęła skrawek materiału. Przypomniała się jej wojna.
-Więc dlaczego tego nie zrobiłaś Granger?- ślizgon obiecał sobie, że w swoim czasie pomoże jej spełnić to marzenie. Bo prawnicy, którzy wiele w życiu przeszli, byli najlepsi w swojej pracy. Szczerze powiedziawszy nigdy nie przypuszczał, że będzie rozmawiał z czarownicą mugolskiego pochodzenia i że będzie się tak dobrze czuł w jej towarzystwie.
-Myślisz, że Pan wielki cerber by mnie puścił? Ale zostawmy moją historię. Teraz ty opowiadaj Malfoy- szatynka po raz pierwszy od początku delikatnie się uśmiechnęła.
-Porzuciłem Londyn. Wyprowadziłem się do Szkocji. I staram się nie wchodzić Twojemu mężowi w drogę.
-Tak jak każdy. Przepraszam Cię za tamten dzień. Nie powinien był powiedzieć tego, co powiedział.
-Nie przepraszaj. To on jest nic nie wartą kanalią, dnem społecznym. Ale wiesz poniekąd miał rację. Gdyby nie Ty w pokoju życzeń, pewnie jeszcze gniłbym w Azkabanie- Draco mocniej zacisnął dłonie na kubku. Wspomnienia wróciły.
-Bez przesady. I tak Ron nawet się nie zorientował, że odbiłam jego zaklęcie. Trzeba być nim, żeby atakować bezbronnego sprzymierzeńca - Hermiona skupiła się na tamtym dniu. Krzyki, łzy dym i pokój życzeń. Większość osób wiedziała, że Draco został szpiegiem zakonu. Tak jak Snape walczył po dobrej stronie. Tylko Ron i Harry nie potrafili tego zrozumieć. I kiedy w pokoju życzeń Ron wymierzył Avadę w Malfoya, ona odbiła zaklęcie, które trafiło w Crabbe'a. Nigdy nie czuła się za odpowiedzialna za jego śmierć. To była wina Rona chociaż na samym początku ciężko jej było pogodzić się z zachowaniem jej „ukochanego”. -Bardzo mi przykro z powodu rodziców.
-Granger może to i lepiej. Gdyby przeżyli i tak najpewniej poczęstowano by ich pocałunkiem dementora, a tak to zginęli bezboleśnie. Nie żałuję ich. Może to dziwne, ale zawsze czułem, że tak musiało być. Mimo wszystko dziękuję za kondolencje-mężczyzna upił łyka gorącej kawy. Wzdrygnął się nieznacznie ponieważ jego ciało ogarnęło przeszywające zimno.
-Czemu Ty zawsze mówisz do mnie Granger?- była gryfonka pragnęła jak najszybciej zmienić temat. Nie chciała wracać do czasów Voldemorta. To nadal było zbyt bolesne. Ślizgon szybko to wyczuł i z niekłamaną ulgą odpowiedział na zadane przez nią pytanie.
-Byłaś, jesteś i będziesz Granger. Nawet jeżeli wyszłaś za mąż za takiego idiotę jak Weasley. Dlaczego nie chcesz się z nim rozwieść?
-Przecież my jesteśmy wzorowym małżeństwem. Myślisz, że mam jakikolwiek dowód na to, że to on jest potworem. To ze mnie zrobi niewdzięczną, zdradzającą go kobietę. Zniszczy jeszcze bardziej. Myślisz, że komu uwierzą? Może Ginny mogłaby zeznawać na moją korzyść, ale po tym co się ostatnio wydarzyło i tak nikt jej nie uwierzy.... I nawet bym się z tym pogodziła. Mogę być dziwką, ale znając jego, karze mi do sobie wrócić. Nie ucieknę drugi raz. Będzie mnie maltretować, aż pewnego razu mnie nie zabije. Taka jest prawda- Malfoy zaczął analizować jej sytuację. Niestety musiał przyznać, że jej położenie nie było najlepsze. Wieprzlej wykorzystałby wszystko, żeby do niego wróciła. Nie z miłości, ale z obawy, że jego idealny świat legnie w gruzach. Najgorsze było jednak to, że on jako adwokat miał związane ręce. Na razie nie mógł jej pomóc, ale obiecał sobie, że nie zostawi jej z tym problemem samej. Musiał tylko powoli zdobyć jej zaufanie. Wiedział, że to będzie trudne i czasochłonne, ale ona była tego warta.
-No to jesteśmy w niezłej dupie.
-Jesteśmy?- Miona wyraźnie się zdziwiła.
-Przecież nie zostawię Cię w takiej sytuacji. Zresztą mam pewne porachunki z Twoim mężem. Od dzisiaj jestem Twoim adwokatem. Żyj tak jak żyłaś i się nie wychylaj, a wszystko będzie dobrze. Jak się teraz nazywasz?
-Charlotta Lucas- kobieta odpowiedziała automatycznie. Była w szoku. Miała zaufać byłemu uczniowi domu węża? Nie znosili się całą szkołę, a teraz on ma jej pomóc.... Chichot historii.
-Ktoś tu uwielbiał literaturę angielską. Dobrze mniejsza z tym. Nie składaj podania o paszport, prawo jazdy itp. Unikaj telewizji, gazet i radia. Dornie to mała miasto, ale nawet tutaj raz na jakiś czas pojawia się jakaś tania dziennikarzyna, szukająca sensacji. Nie kontaktuj się też z Ginny. Jest bezpieczna, ale wiesz, że Potter może prześledzić jej korespondencję ponieważ nadal jest jego żoną. Jeżeli masz jakąś wiadomość, którą chcesz jej przekazać musisz dać ją mnie. Mam swoje sposoby i dostarczę ją Wiewiórze- Draco zakończył swój długi wywód i zamyślił się czy nie pominął czegoś ważnego.
-Dlaczego to robisz? Nigdy się nie przyjaźniliśmy. Ani nic z tych rzeczy.

-Kiedyś ocaliłaś mi życie, teraz Tobie trzeba pomóc...


****
Na samym początku ( a może końcu ;) chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze, które wiele dla mnie znaczą. Świetnie się piszę ze świadomością, że są osoby, którym moje opowiadanie się podoba. 

Po drugie bardzo Was przepraszam, ale nie miałam możliwości, żeby dodać rozdział wcześniej. Musicie mi wybaczyć, ale za to przybywam do Was z nowym rozdziałem. 

Do następnego
Orchidee

niedziela, 30 sierpnia 2015

Liebster Blog Award!

Bardzo serdecznie dziękuję za nominację Cookie Monster & Sappy z bloga http://dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com/ ( jak i również za komentowanie moich rozdziałów.

Tak więc nie ma co się dłużej ociągać....Zaczynamy :)


1. Ile masz lat?
 W lipcu skończyłam 16
2. Jak masz na imię?
Emilka
3. Masz jakieś zwierzątko?
Mój dom był istnym mini zoo, ale ostatnio zwierząt coraz mniej . Aktualnie mam pieska Reksia i kota Miętusa, przez jakiś czas posiadałam też królika Puszka, ale niestety był z moją rodzinką tylko przez miesiąc (szkolne eksperymenty na zwierzętach, których nie pochwalam).W moim pokoju znajduje się też akwarium z rybkami, jednak nie spędzam z nimi dużo czasu bo w domu bywam tylko gościem.
4. Zainteresowania?
Interesuje się dość dziwnymi rzeczami. Ogólnie pasjonuje się fizyką, chemią i biologią. Tak wiem, jak dziwnie to brzmi, ale ma to ścisły związek z pytaniem, na które za chwilę odpowiem. Uwielbiam również rysować i malować. No i oczywiście pisać opowiadania. 
5. Największe marzenia?
Hmmm.... Moim największym marzeniem są studia medyczne. Czyli pragnę zostać lekarzem i pomagać innym.
6.Ulubiona scena z HP?
Nie mam jednej ulubionej sceny bo nie potrafię jej wybrać. Moim zdaniem najlepsze są:
- Hagrid wręczający Harremu list z Hogwartu
- Pierwsza podróż pociągiem z peronu 9 i 3/4
-Harry w komnacie tajemnic
-Scena w wrzeszczącej chacie (Syriusz, Remus, Harry i Peter)
-Śmierć Cedrika 
-Wydarzenia w Ministerstwie Magii i śmierć Syriusza
-Przekazanie wspomnienia przez Slughorna
-Śmierć Albusa
-Legenda o trzech braciach
-Śmierć Severusa
-Wspomnienia Severusa (zawsze na tym płaczę)
-Walka z Voldemortem
7.Skąd czerpiesz inspirację na swojego bloga?
Pół roku temu obejrzałam film pod tytułem "Bezpieczna przystań". Później sięgnęłam po książkę i się w niej zakochałam. Po jakimś czasie stwierdziłam, że nie czytałam podobnego  Dramione, więc postanowiłam spróbować nawiązać do książki, którą tak uwielbiam. Oczywiście w życiu wyszło inaczej i podobny może się wydawać początek. Co do dalszych części mogę zapewnić, że to zupełnie coś innego.
8.Ulubione danie?
Pizza. Kocham kuchnię włoską, ale pizze mogłabym jeść codziennie :)
9.Do którego domu najbardziej pasujesz?
Do Slytherinu. Jestem bardzo ambitna. Całymi latami szkoliłam się w zakresie przebiegłości i sprytu :D. Do tego jestem troszkę wredna i uwielbiam zielony oraz srebrny. Więc jest prawie 99% pewności, że byłabym dumną Ślizgonką :)
10. Kiedy następny rozdział?
Rozdział się piszę. Powinnam dodać najpóźniej jutro (poniedziałek). 


Nominuję 
Mallow z bloga http://papertown-papergirl.blogspot.com/


Pytania
1. Ile masz lat?
2. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
3.Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
4. Ulubiona pora roku?
5.W jakim kraju chciałabyś mieszkać?
6.Twój ulubiony kwiat?
7.Jaki jest Twój żywioł?
8. Cola czy Pepsi?
9. Jak często korzystasz z komputera?
10. Twoje ulubione seriale? 




poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział trzeci

Draco siedział na werandzie swojego domu. W ręku trzymał kawę i starał skupić się nad papierami. Sprawa, którą prowadził była dość delikatna. Zmęczony odłożył papiery i głośno się roześmiał. Gdyby ktoś siedem lat temu powiedział mu, że zostanie mugolskim adwokatem, najpewniej by się roześmiał. Kochał to i nigdy nie żałował, że wybrał taki, a nie inny zawód. Dzięki temu mógł choć trochę spłacić swoje dawne długi. Zastanawiał się jaką taktykę przyjąć na rozprawę. Trzy miesiące wcześniej do Jego kancelarii zgłosiła się kobieta. Kiedy na nią spojrzał, od razu wiedział, co się dzieję. Musiał strasznie się kontrolować, żeby nie powiedzieć zbyt wiele ostrych słów. Od razu przypomniała mu się matka. Od kiedy pamiętał starała się dokładnie zakrywać wszystkie siniaki, ale on i tak wiedział. Nie rozumiał jak można podnieść rękę na kobietę, a w szczególności będącą w ciąży. Jego klientka przeżywała ten koszmar od trzech lat. Została bez niczego, ale wiedział, że jeżeli wszystko pójdzie po jego myśli pani Alexandra Jenkins razem z dzieckiem będą wolne.
***
-Zapraszam państwa do stolika- Hermiona prowadziła kolejną parę w głąb restauracji. Nie mogła uwierzyć, że przez dwa tygodnie ułożyła sobie życie na nowo. Może nie było idealnie. Może bała się, że w każdym momencie może pojawić się Ron, ale starała się o tym nie myśleć. Liczyło się tylko to, że pierwszy raz od siedmiu lat czuła się wolna i szczęśliwa. Nikt na nią nie krzyczał i nie bił. Szybko przyjęła zamówienie i zaniosła je na kuchnię.
-Charlotto, co robisz dzisiaj wieczorem?- kucharz imieniem Frank już od samego początku próbował się z nią umówić. Jednak ona nie miała ani chęci, ani potrzeby, żeby pakować się w związki.
-Wrócę do domu i pójdę spać- odpowiedziała życzliwie. Zdziwiła się, że ktokolwiek mógłby się w niej zakochać po tym wszystkim, co przeszła.
-Czyli nie ma szansy na wspólną kolację?- mężczyzna był wyraźnie zawiedziony.
-Przykro mi- Miona szybko odebrała potrawy i skierowała się do stolika. Nie było jej miło, ale nie chciała dawać złudnej nadziei. Przecież nawet nie nazywała się Charlotta.
***
Droga do domu była długa, a po męczącym dniu w pracy stawała się istną torturą. Była gryfonka przeszła ją jednak w rekordowym tempie. Nie chciała zostać sama na ulicach, a im dłużej szła, tym bardziej się bała. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Dopiero kiedy zamknęła drzwi swojego lokum, odetchnęła z ulgą. Wzięła szybki prysznic i zasnęła.
***
-Gratuluję- Malfoy z uśmiechem radości ścisnął dłoń swojej klientki. Wygrana to było zbyt mało, żeby opisać jak rozgniótł swoich przeciwników. Nie przypuszczał, że pogrąży jednego z najbogatszych ludzi Szkocji, a co dopiero doprowadzi do tego, że straci aż połowę swojego majątku.
-Dziękuję. Teraz już wszystko będzie dobrze- uśmiechnięta kobieta skierowała się w stronę wyjścia.
Wiedział, że zrobił wszystko, żeby tak się stało. Wziął swoją teczkę i w wyśmienitym humorze opuścił gmach sądu. Stwierdził, że przyda mu się kilka dni odpoczynku, a jego domek w Dornie idealnie się do tego nadawał. Wsiadł do swojego auta i bez pośpiechu odjechał. Oczywiście mógł się teleportować, ale kochał jeździć. Odkąd zrobił prawo jazdy, nie potrafił się oprzeć samochodom. To było jego malutkie hobby.
***
Kiedy obudziła się z samego rana,uświadomiła sobie, że z pewnością zaspała i szef ją zwolni. Nie wiedziała co by się stało, gdyby straciła pracę. Pensja nie była zbyt duża, ale starczało na opłaty i jedzenie. Może nie były to homary i krewetki. Jednak tak szczerze nigdy ich nie lubiła. W trakcie ubierania się, zrozumiała, że dzisiaj ma dzień wolny. Odetchnęła z ulgą i zabrała się do robienia kawy. Uwielbiała ją. Usiadła na werandzie i zapatrzyła się na widok, który rozciągał się przed nią. Była w nim zakochana. Wiedziała, że i tak będzie musiała iść na zakupy. W lodówce świeciło pustkami, a nie zapowiadało się, żeby w bliskiej przyszłości miała kolejny dzień wolny. Wróciła do środka, odstawiła kubek i włożyła swoje trampki. Spojrzała w lustro i zobaczyła, że musi znów pofarbować włosy. Wszystko zaczęło się układać....
***
Długa jazda bardzo go zmęczyła, ale wiedział, że musi jeszcze wstąpić do sklepu po podstawowe produkty. Po pięciu godzin jazdy zaparkował swoje czarne auto na parkingu i wszedł do małego sklepu na obrzeżach Dornie. Wziął koszyk i poszedł w stronę półek. Wybrał kilka potrzebnych rzeczy i wtedy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Draco odwrócił się i momentalnie zabrakło mu słów. Wszędzie poznałby tą osobę. Może zmieniła kolor włosów i je ścięła, ale to była Granger. Durnowato ścięta, ale zawsze ona. Te oczy i usta nawiedzały go po nocach. Jednak od razu zauważył, że coś jest nie tak. Przede wszystkim na jej palcach nie było obrączki, a do tego nigdzie nie było widać łasicy. Już w Hogwarcie zauważył, że Weasley zachowuje się dziwnie. Burczał na każdego, kto próbował z nią rozmawiać. Wręcz wyglądało to tak, jakby była jego własnością. Nie reagował, ale czasem naprawdę musiał się bardzo kontrolować. Dzień jej ślubu był jego najgorszym. Stał i oglądał jak kobieta, która kocha, wychodzi za mąż. Za to dwa lata później kiedy spotkał ją na ulicy, miał ochotę rzucić kilka zaklęć niewybaczalnych. Pamiętał wielkiego siniaka na jej twarzy i rozciętą wargę. Jak widać Hermiona go nie zauważyła bo z uśmiechem na ustach, szła w jego stronę.
-Co ty tutaj robisz Granger?- jego ton wyrażał szczere dziwienie.
-Słucham?- w jego stronę odwróciła się przestraszona Hermiona.
-Pytałem, co tu robisz Granger?- był zdziwiony jej reakcją. Widać było jak na dłoni, że się zdenerwowała. Może i uwierzyłby, że się pomylił, ale oczy ją zdradziły. Pamiętał je z pokoju życzeń, kiedy błagała go, żeby przeszedł na ich stronę.
-Musiał mnie pan z kimś pomylić- kobieta szybko odwróciła się i poszła w drugą stronę. Drżącymi rękoma wpakowała do koszyka wszystko, czego potrzebowała. Zapłaciła i szybko wyszła z budynku. Blondyn przyglądał się temu i już podejrzewał, co mogło się wydarzyć. Nie raz widział kobiety w podobnym stanie. Przerażone i samotne. Wiele z nich wracało do byłych mężów. Tylko garstka potrafiła ułożyć sobie życie od nowa. Ona musiała mu zaufać bo jeżeli została sama, to nic jej nie obroni przed rudą łasicą. Zostawił koszyk i wyszedł za nią. Trzymał się na dystans
i obserwował.
***
Była przerażona. Jak ta tleniona fretka mogła ją rozpoznać. Jeżeli doniesie komukolwiek, że ją widział, zniszczy wszystko. Wiedziała, że ma tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Niezbyt właściwe, ale nie było żadnej alternatywy. Czuła, że ktoś ją śledzi. Wojna i wyprawa po horkruksy nauczyła ją uważnie słuchać otoczenia. Musiała to wykorzystać.....
***
Wiedział, że nie powinien tego robić. Czuł, że ona wie, że za nią szedł. Jakaś siła wręcz ciągnęła go w jej stronę. Nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że to sprawa życia i śmierci. W pewnym momencie zatrzymał się przed małym domkiem. Przez chwilę zastanawiał się co ma robić, ale niezamknięte drzwi przesądziły całą sprawę. Wahał się tylko przez moment. Zrobił kilka kroków i stanął na werandzie. Przekroczył próg domu i rozejrzał się.
-Jesteś tu?- to pytanie głośno odbiło się od ściany. Poczuł jak dreszcze przechodzą mu po plecach.
-A teraz Malfoy sobie pogadamy- drzwi zatrzasnęły się z głośnym hukiem. To Hermiona stała za nim. Jej wyraz twarzy mówił jak wielką wewnętrzną walkę prowadzi. Zaczęła się trząść, a jej usta drżały z przerażenia i bezsilności. Teraz miał pewność, że coś jest nie w porządku. W kącie zobaczył małą torbę podróżną, a na stoliku różdżkę. Zrozumiał dlaczego tak się zachowywała. Uciekła. Zostawiła wieprzleja, ale bała się, że on ją odnajdzie. Musiała wtopić się w mugolski świat.
-Tak. Musisz mi powiedzieć jak uciekłaś Weasleyowi. Może będę Ci mógł pomóc- już chciał dodać jakąś swoją słynną odzywkę, ale gdy zobaczył łzy kobiety, stwierdził, że nie może jej jeszcze bardziej dobijać.


-Mnie nikt nie może pomóc. Kto mi uwierzy, kiedy opowiem przez co musiałam przejść? Jak wyglądało moje małżeństwo...- Hermiona usiadła na jednym z krzeseł i ukryła twarz w dłoniach.

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział drugi

W Glasgow zabawiła dwa dni. Codziennie zmieniała hotel, żeby uniknąć wyśledzenia. Został jej tylko jeden dzień przewagi. Mimo tego cały czas obserwowała czy ktoś za nią nie idzie. Czuła się zaszczuta. Każda osoba mogła ją wydać. Znowu szła na dworzec. Kolejny raz kupiła bilet i wsiadła do pociągu. Tym razem nie miała na sobie makijażu, a włosy w formie wielkiego nieładu okalały jej twarz. Nadal nie przyzwyczaiła się do ich koloru, ale wszystko było lepsze niż powrót do domu. Usiadła w swoim przedziale i zagłębiła się w książce, którą dostała od jednego z właścicielu hotelu, w którym spała. Spodobała mu się i nie musiała płacić za nocleg.
***
Kolejne 16 godzin spędziła w pociągu. Kiedy znalazła się na peronie i poczuła świeże powietrze Dire, rozpłakała się. Była naprawdę wolna, mimo bólu i strachu. Nic już się nie liczyło. Wynajęła skromy pokoik w jednym z pensjonatów, zostawiła rzeczy i udała się na spacer. Minęła restaurację. Jej uwagę przykuło ogłoszenie. Dziarskim krokiem weszła do środka. Wnętrze było przytulne i śliczne.
-Przepraszam, ja w sprawię pracy- powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się do starszej pani za ladą.
-Już wołam szefa- kobieta poszła na zaplecze. Po chwili wróciła, a zaraz potem przyszedł mężczyzna. Na oko mógł mieć około czterdziestu lat. W duszy musiała przyznać, że był przystojny.
-Słyszałem, że jest pani zainteresowana pracą kelnerki-popatrzył na nią badawczo.
-Tak.
-Może pani zacząć od poniedziałku. Będą mi potrzebne pani dokumenty, numer ubezpieczenia i adres- Miona zaczęła szukać paszportu. Modliła się, żeby wszystko gładko poszło. Nie miała już wiele pieniędzy, a na pewno nie starczyłoby na kolejny bilet.
-No więc Charlotto, możesz zacząć od poniedziałku-patrzył na nią ciekawie.
-Czy adres mogę podać później? Dopiero się tutaj przeprowadziłam- Hermiona odebrała swoje dokumenty i z maską obojętności patrzyła na właściciela.
-Bez najmniejszego problemu. Twoja zmiana zacznie się o godzinie dziewiątej, ale przyjdź wcześniej. Carmen wszystko Ci pokaże-mężczyzna wykonał nieznaczny gest wskazując kobietę, która ja powitała.
-Dobrze. Dziękuję bardzo i do zobaczenia- Miona uścisnęła rękę przyszłego pracodawcy i szybko wyszła. Była w szoku. Nie przypuszczała, że tak szybko znajdzie pracę. W Londynie minęłoby co najmniej kilka tygodni. Spacerowała jeszcze jakiś czas. Gdy zaczęło się ściemniać, wróciła do wynajętego pokoju. Po drodze kupiła jeszcze gazetę. Skończywszy wieczorną toaletę, pozakreślała kilka ofert dotyczących domów do wynajęcia, ale jeden szczególnie zwrócił jej uwagę. Postanowiła z samego rana skontaktować się z najemcą. Zmęczona usnęła, wiedząc, że jej przewaga właśnie się skończyła.
***
Draco Malfoy znowu nie mógł zasnąć. Kolejny raz te same koszmary nawiedzały go w czasie snu.
Od pamiętnej Bitwy o Hogwart wiele się zmieniło. Po śmierci swoich rodziców, poczuł się wolny. Może brzmiało to okrutnie, ale nie płakał. Sprzedał rodzinną firmę i rezydencję. Zupełnie porzucił magiczny świat. Wyprowadził się nawet z Anglii bo nie dawano mu spokoju. Żył jak mugol. Rzadko używał magii i naprawdę zaczął podziwiać zwykłych ludzi. Jedyną osobą, z którą utrzymywał kontakt był Blaise Zabini. Czystość krwi przestała mieć znaczenie. Przede wszystkim wpływ na to miała pewna brązowowłosa gryfonka. Kiedy widział, jak jego ciotka ją torturuje, zrozumiał, że jest bezradny. Nie mógł zrobić niczego choć podobno był lepszy. To było prawdziwe męstwo. Znosić ból i upokorzenie właśnie tak jak ona. Nie krzyczała, nie płakała. Można by przypuścić, że nie żyje, a jednak było inaczej....
Ten moment definitywnie zaważył na jego dalszym życiu. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i odszukał swojego ojca chrzestnego. Przeszedł na stronę Zakonu. Walczył i przeżył....
Szkocję kochał od dziecka. Kojarzyła mu się z wielką beztroską. To tam matka pokazywała mu co to znaczy miłość. Dornie to było właśnie to. Szybko przywykł do malutkiego miasteczka. Teraz nie wyobrażał sobie powrotu do dawnego życia. Nie po tym wszystkim. Zbyt wiele ran było nadal świeżych. Jednak gdyby mógł spotkać jedną osobę, wybrałby właśnie Granger.
***
-Kochanie, wróciłem- Ronald Weasley właśnie otworzył drzwi swojego mieszkania. To on je kupił i do niego należało. Hermiona była tylko dodatkiem do tego rajskiego obrazka. Zdziwiło go, że po krótkiej chwili nie odpowiedziała. Zabronił jej gdziekolwiek wychodzić, a sąsiad, który miał ją pilnować, w żaden sposób go nie powiadomił. Rzucił płaszcz na kanapę i poszedł szukać swojej ukochanej. Jednak nie znalazł żadnych śladów jej obecności. Zniknęło też kilka jej ubrań. Usiadł w jednym z foteli ze szklanką szkockiej i zaczął gorączkowo myśleć. Hermiona go kochała. Nie mogła tak po prostu zniknąć. W porywie gniewu szklanka, którą trzymał, zamieniła się w kupkę szkła. Z krwawiącą ręką teleportował się do domu swojego najlepszego przyjaciela.
-Ron co się stało?- w progu powitała go Ginny Potter. Na jej policzku widniał wielki, nierówny ślad. Zapomniała o winie do kolacji. Niestety przypłaciła to dość boleśnie.
-Hermiona- to jedno słowo Ron prawie wypluł.
-Co z nią?- z salonu wyłonił się Harry. Jego mina wyrażała szczerze zdumienie. Przecież małżeństwo jego najlepszych przyjaciół było perfekcyjne. Dokładnie tak jak jego.
-Zniknęła. Nie ma też jej rzeczy.
-Spokojnie szybko ją namierzymy. Przecież musi mieć ze sobą różdżkę. Znajdziemy ją- chłopiec, który przeżył od razu zaczął myśleć jak auror. Razem z Ronem tworzyli świetny zespół. Byli niepokonani i niezwyciężeni. Zawsze dostawali to, czego chcieli.
-Już próbowałem. To nic nie daje, ale na pewno jej nie zostawiła. Musiała wyjechać z kochankiem. Od dawna podejrzewałem, że mnie zdradza- gniew zaczął władać ciałem i umysłem Rona. Ilość wypitej wódki też nie była bez znaczenia. -Nikt nie może się dowiedzieć. Oficjalnie wyjechała do rodziców do Australii. Mam nadzieję, że pomożesz mi ją znaleźć, bo ona jest zobowiązana do tego, żeby wrócić i być ze mną....
Razem z Harrym teleportowali się do biura aurorów. Całej tej sytuacji przyglądała się i przysłuchiwała Ginevra. W jej pięknych oczach pojawiły się łzy. A więc się jej udało. Teraz w spokoju mogła odejść. Nie miała najmniejszego powodu, żeby zostać. Z palca ściągnęła obrączkę. Pamiątkę po pięciu latach bólu i upokorzeń. Chwyciła różdżkę i złamała ją na pół. Bez żalu i łez. Nie chciała zabierać niczego. W kuchni zostawiła podpisane papiery rozwodowe, razem z obdukcjami, które jej lekarz przechowywał przez kilka lat. Ona sama mogła już w spokoju zniknąć. Adwokat miał tylko poinformować ją, kiedy sprawa zostanie zakończona ostatecznie. Z przedpokoju zabrała kurtkę i włożyła kozaki. Wyszła z tego domu, dokładnie tak samo jak przyszła. Tyle razy Harry wypominał jej brak pieniędzy i fakt, że pochodziła raczej z ubogiej rodziny. W głębi serca wiedziała, że Potter nie był tak zły, jak jej starszy brat. Ron bardzo się zmienił. Zniszczył wszystko, co miał cennego. Przez przyzwolenie rodziców i wpojenie mu własnej wielkości zniszczyli go. Przed blokiem, w którym jeszcze do niedawna mieszkała czekało czarne auto. Bez zastanowienia wsiadła i mocno zatrzasnęła drzwi.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz- kierowca odwrócił się w jej stronę. Wiedział, że nie może na nic naciskać. Starał się, tego nie robić, ale najzwyczajniej w świecie bał się. Skrzywił się, gdy zauważył ślad na policzku jego ukochanego rudzielca. Na początku ich znajomości jeszcze go to dziwiło. Teraz czuł tylko bezradność i gniew.-Znowu Cię uderzył? Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie możesz tak dalej żyć?
-Złamałam różdżkę i podpisałam papiery. Od początku miałeś rację. Powinnam zrobić to już dawno, ale tak cholernie się boję. Zostałam z niczym- wyszeptała kobieta i z uwagą patrzyła na twarz ukochanego. Tak, zdradziła swojego męża, ale o tym wiedziała tylko Hermiona. Nagle została obdarzona słodkim pocałunkiem, którego zupełnie się nie spodziewała.
-Czyli od dzisiaj jesteś moja?- w brązowych oczach mężczyzny można było, dojrzeć błysk. Od półtora roku czekał na ten moment. Na początku nie przypuszczał, że ta malutka istotka aż tak bardzo zmieni jego życie. Gdy pierwszy raz ją zobaczył, myślał, że płacze z powodu porozrzucanych zakupów. Dopiero później zauważył podbite oko i krew sączącą się z wargi. Krew w nim zawrzała. Już w Hogwarcie zauważył, że Potter jest idiotą, nie przypuszczał, że aż takim.
-Jesteśmy....Spodziewam się dziecka, a ty jesteś ojcem. Z Harrym nie spałam od naszej pierwszej wspólnej nocy-powiedziała Ginny i pierwszy raz widziała, jak w oczach Blaisa Zabinniego pojawiły się łzy.


-Kocham Cię Weasley i obiecuję Ci, że od dziś wszystko będzie dobrze. Wyjedziemy z Anglii, znajdziemy dla Ciebie nową różdżkę, a nasze dziecko będzie najszczęśliwsze pod słońcem. Wszystko co najgorsze jest już za nami....

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział pierwszy

-Hermiona- Ron Weasley jak zwykle o godzinie 17:00 przekroczył próg mieszkania i upewnił się czy żona na niego czeka. Miotała nim szaleńcza obsesja na jej punkcie. Nienawidził z nią wychodzić bo wydawało mu się, że każdy mężczyzna pożera jej ciało wzrokiem. A ona należała do niego. Ślubowała mu miłość i posłuszeństwo, więc miał prawo je egzekwować.
-W kuchni- gdy usłyszał jej głos ,wyraźnie się odprężył. Nadal czuł niepokój, ale wchodząc do kuchni, nie dał nic poi sobie poznać. Sięgnął po szklankę i nalał sobie porządną ilość wódki. Hermiona podeszła do męża i ucałowała go w policzek. Musiała zachowywać się normalnie. Jej mąż był świetnym w tym, co robi. Potrafił połączyć ze sobą fakty, które innym wydawały się zupełnie nieistotne.-Zrobiłam Twojego ulubionego homara
-Nie musiałaś się tak wysilać. Jutro wyjeżdżam z Harrym. Masz mnie spakować. Najpewniej wrócimy w piątek. Chyba rozumiesz, jak spędzimy piątkowy wieczór?-popatrzył na nią podejrzliwie, a jego oczy wyrażały okrucieństwo.
-Ależ oczywiście. Czy będę mogła odwiedzić Ginny? Nie widziałam jej prawie od dwóch miesięcy-uraczyła go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać. Po chwili ciszy Ron z wyrazem gniewu na twarzy, wstał i wymierzył jej siarczysty policzek.
-Skoro Ci na to nie pozwoliłem, widocznie nie zasłużyła. A teraz mi nie przeszkadzaj. Muszę się zrelaksować przed misją. Śniadanie ma być gotowe przed siódmą- po tych słowach wyszedł i udał się do sypialni. Kobieta przycisnęła dłoń do bolącego policzek. Miała pewność i okazję, żeby zmienić swoje życie. Dzięki całej tej sytuacji zapewniła Ginny bezpieczeństwo. Osoby w jej stanie nie powinny się denerwować. Ron będzie wiedzieć, że nie ukryła się z jej pomocą. Szybko posprzątała po obiedzie i spakowała swojego męża. Przygotowała składniki, potrzebne do jutrzejszego śniadania i skierowała się w stronę łazienki. Jednak zrezygnowała z prysznica i najciszej jak potrafiła, położyła się do łóżka. Ron już dawno spał, ale ona nie mogła. Może ze strachu, a może ze szczęścia. Udało jej się dopiero po północy.
****
Noc minęła bardzo szybko. Hermiona obudziła się i z ulgą stwierdziła, że ma wystarczająco dużo czasu na przygotowanie posiłku. Cichutko zbiegła do kuchni. Dopiero teraz zaczęła czuć wątpliwości. Jednak słowo się rzekło. Z domowych szafek wyciągnęła patelnie, a z lodówki jajka. Smażąc je, zastanawiała się jak mogła tak zaprzepaścić swoje życie. Punktualnie o siódmej Ron pojawił się w kuchni. Ucałował ją niezbyt delikatnie i usiadł przy stole. Panowała idealna cisza. Po śniadaniu Granger jako przykładna żona odprowadziła swojego „ukochanego” do drzwi. Pożyczyła mu powodzenia i z irytacją czekała na dźwięk teleportacji. Gdy upewniła się, że Ron już nie wróci, spod kuchennego zlewu wyciągnęła wszystkie potrzebne rzeczy. Paszport, który ukradła sąsiadce. Należał do kobiety, zmarłej córki pani Jones, która mieszkała dwa piętra wyżej. Nie czuła się z tym dobrze, ale miała nadzieję, że starsza pani jej to wybaczy. Często ją odwiedzała w tajemnicy przed mężem, gdyby się dowiedział na pewno by jej tego zabronił. Dalej farbę do włosów, rozjaśniacz i telefon. Pierwszy raz cieszyła się, że wychowała się w mugolskiej rodzinie. Nie miała jednak czasu na rozmyślania. Jeśli chce uciec musi się pośpieszyć. Z szuflady wyciągnęła nożyczki. Z blatu zgarnęła produkty do włosów i poszła do łazienki. Kiedy spojrzała w lustro przeraziła się. Na jej policzku widniał ogromny ślad dłoni. Przełknęła głośno ślinę i zabrała się do pracy. Swoje długie do pasa włosy, cięła z największa pogardą. Pamiętała każdy komplement, który ich dotyczył. Kiedy skończyła jej włosy sięgały ledwo ramion. Płakała i krzyczała jak wielką idiotką była, myśląc, że prawdziwa miłość istnieje. Trzęsącymi się rękoma nałożyła na nie rozjaśniacz, a później farbę. Po półtorej godzinie przed lustrem stała już blondynka. Teraz zostało jej już tylko jedno. Wykonała ostry makijaż, który zupełnie do niej nie pasował. Wyglądała karykaturalnie, ale zupełnie jak nie ona sama. A właśnie o to chodziło. Sprzątnęła bardzo dokładnie włosy i zapakowała do worka, później udała się do garderoby. Wyciągnęła pieniądze ze swojej tajnej skrytki. Nie była to fortuna, ale babcia zostawiła jej wystarczająco dużo na ucieczkę. Nigdy nie zdecydowała się o nich powiedzieć, a tym bardziej wpłacić ich do banku. W tamtym momencie dziękowała Bogu, że postąpiła. Chwyciła małą torbę i wrzuciła do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Opuściła pokój bez żalu, a z wyraźną ulgą. W przedpokoju ubrała płaszcz i kozaki. T Dopakowała trampki do swojego skromnego dobytku i sięgnęła po swoją różdżkę. Wypowiedziała zaklęcie, które sprawiło, że kawałek patyka stał się zupełnie bezużyteczny. Był niewykrywalny, a dzięki wielkim zdolnością swojej właścicielki mógł odzyskać moc tak szybko, jak ją stracił. Kobieta z wielkim sentymentem przycisnęła patyk do swojej piersi i otarła pojedyncze łzy. Szybko zawinęła różdżkę w papier i ukryła między ubraniami. Chwyciła klucze, które zawsze leżały na komodzie przy wejściu. Wyszła i zakluczyła drzwi. Wcześniej dokładnie obserwowała rozkład dnia sąsiadów. Aktualnie nikt nie mógł jej widzieć. Zbiegła po schodach tak szybko jak pozwalał jej na to bagaż i worek, który niosła. Przeszła dokładnie trzy ulice po czym wyrzuciła włosy i klucze do kosza. Wreszcie poczuła się wolna, ale wiedziała, że to dopiero początek jej walki o normalność. Cały czas kierowała się w stronę dworca. Nie wiedziała ile dokładnie jej to zajęło, ale była z siebie dumna. Raz prawie wpadła na swoją teściową. Miała szczęście, gdyż Pani Weasley jej nie rozpoznała. Miała do niej ogromny żal. Wiele razy prosiła ją o pomoc, ale tamta nigdy jej nie pomogła. Zbywała wszystko uśmiechem i słowami, że przecież zawsze mogła trafić gorzej. Na dworcu Miona od razu skierowała się w stronę kas. Uważnie przyjrzała się sprzedawcą. Bez zastanowienia się, podeszła do pięknej brunetki. Kobiety niezbyt dobrze pamiętają, komu sprzedały bilet jeżeli była to inna kobieta. Mężczyzna mógł ją rozpoznać, a ona nie chciała ryzykować.
-Poproszę bilet na najbliższy pociąg do Edynburga- starała się brzmieć pewnie i nie dać odczuć sprzedawczyni, jak bardzo się denerwowała.
-Dowód tożsamości-brunetka obdarzyła ją znudzonym spojrzeniem i namiętnie zajęła się żuciem gumy balonowej.
-Proszę- Hermiona podała kobiecie paszport, próbując opanować drżenie rąk.
-Ma pani szczęście, pociąg odjeżdża za 10 minut, z peronu czwartego- nasza główna bohaterka już miała odejść, gdy zatrzymały ją słowa.
-Pani Charlotto, zapomniała pani dokumentów- dopiero po chwili do byłej panny Granger zrozumiała, że mowa o niej. Od dzisiaj Hermiony już nie ma. Z przymusu została Charlottą Lucas. Będąc nastolatką uwielbiała „Dumę i Uprzedzenie”. Dlatego jej nowe dane wydały jej się dość zabawne. -Dziękuje.
Szybko wzięła dokumenty i pobiegła na peron. Do przedziału wsiadła jako jedna z ostatnich. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu szczerze się uśmiechała.
****
Podróż była koszmarem. Mimo tego, że pociąg nie należał do najwolniejszych, nudziła się okrutnie. Przyzwyczaiła się, że może pojawiać się wszędzie, gdzie chce. Po 28 godzinach przepełnionych strachem i lękiem, usnęła niespokojnym snem. Wszystko do niej wróciło. Znów płakała, kiedy Ron ją bił. Kolejny raz maskowała siniki. W snach była bezbronna jak mała dziewczynka.
-Proszę pani- poczuła lekkie szarpanie.-Zaraz przystanek.
-Dziękuję- Charlotta (jak zaczęła nazywać siebie w myślach) chwyciła za torbę i wyszła z przedziału. Zrozumiała, że Ron pewnie jeszcze nie wie, że uciekła. Kiedy wysiadła, stanęła na uboczu i podliczyła fundusze. Nie było źle, ale o luksusach mogła w zupełności zapomnieć. Miała również świadomość, że jutro musi wyruszyć do Glasgow. Niedaleko znalazła jakiś hotel. Był okropny i zatrzymać w nim się mogli tylko ludzie szemranych interesów. Nawet nie pytano o jej dane. Po opłaceniu noclegu, dostała klucz. Rozpłakała się kiedy, zastała brązową wodę w kranie, brudne okna i robaki na ścianach. Zmyła makijaż, wzięła szybki prysznic i położyła się spać... Obudziły ją promienie słońca, tańczące na jej twarzy. Pozbierała swoje rzeczy, ubrała się i pomalowała. Opuściła pokój i pognała na dworzec. Cały proces z kupnem biletu powtórzył się. Jednak tym razem podróż trwała o wiele krócej i była przyjemniejsza. Teraz zostało jej tylko znaleźć miejsce, w którym będzie bezpieczna. Miała pewien pomysł, ale nie wiedziała czy uda się jej, wcielić go w życie. 

Obserwatorzy