niedziela, 6 września 2015

Rozdział czwarty

-Zawsze jest jakieś wyjście- Malfoy usiadł na krześle obok. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Postanowił najpierw jej wysłuchać. Nie naciskał. Tylko patrzył i analizował. Nie chciał być nachalny, chociaż im dłużej zwlekała z odpowiedzią, tym bardziej się niecierpliwił. Cierpliwość powinna być cechą dobrego adwokata, ale on zawsze był narwany. Oczywiście z wiekiem mu przeszło, ale pewnych zachowań nie dało się wyplenić. Bardzo się starał, jednak czasem ślizgońskie nawyki wygrywały.
-Nie oszukujmy się. Jestem w dupie. Cała moja nadzieja w tym, że mnie nie wydasz. Nie mogę do niego wrócić- z głosu Hermiony bił chłód. Przez tyle lat zdążyła już przywyknąć.
-Mimo wszystko nie jestem aż takim potworem, żeby skazywać Cię na powrót do Londynu- z tego wszystkiego Draco ściągnął marynarkę i powiesił na oparciu krzesła.
-Ty wiesz, prawda? Blaise musiał Ci powiedzieć o Ginny- Miona uśmiechnęła się do niego smutno i chciała przeczesać włosy, ale dopiero po chwili uświadomiła sobie, że je ścięła.
-Tak. Jeżeli chodzi o nią. To wszystko jest dobrze. Wyjechała z Zabinim- o dziwo Miona szczerze się uśmiechnęła. Tak bardzo cieszyła się, ze szczęścia Ginevry.
-To dobrze. Blaise będzie dobrym ojcem. Chcesz może kawy? Wydaje mi się, że zanosi się na dłuższą rozmowę- gryfonka wstała i przeszłą do malutkiej kuchni.
-Tak. Poproszę- ślizgon miał doskonały widok na krzątającą się kobietę. Zastanawiał się jak bardzo życie jest pokręcone. Po chwili gorąca kawa parowała tuż przed nim, a Hermiona ze smutnym wyrazem twarzy zabrała się za opowiadani wszystkiego, co ją spotkało.
-Wyszłam za Rona siedem lat temu. Nie chciałam tego wesela tak szybko, ale wszyscy nalegali i w końcu się zgodziłam. Pierwsze pół roku było naprawdę cudowne. Po latach mogę powiedzieć nawet, że raj. Problemy zaczęły się później.
-Czegoś nie rozumiem, wyszłaś za niego dlatego, że inni tak chcieli?- Malfoy nie mógł opanować dziwnego poczucia, że to wszystko mogło się potoczyć inaczej.
-Poniekąd. W ogóle nasz ślub to była porażka. Ron chciał, żebym włożyła sukienkę jego matki, a na dodatek schlał się jak świnia. Do dziś pamiętam jak bełkotał przysięgę. Najadłam się tyle wstydu, że nawet nie chcę o tym mówić.
-Kto by pomyślał wieprzlej i wódka?- Draco nie był w stanie się nie uśmiechnąć.
-Pierwszy raz uderzył mnie dokładnie pół roku po ślubie. I to o co? Ośmieliłam się spóźnić dwadzieścia minut bo zatrzymali mnie w ministerstwie. Byłam w szoku, ale następnego dnia Ron przyniósł kwiaty. Przeprosił i obiecał, że to się nigdy więcej nie powtórzy- Hermiona smutno wpatrywała się w okno. Jej dłonie drżały, a oczy niebezpiecznie się zaszkliły.
-I jeszcze powiedz, że mu uwierzyłaś.
-Tak. Znosiłam to przez kilka lat. Dopiero kiedy rzucił mną o szklany stolik, zrozumiałam, że on nigdy się nie zmieni-po policzku kobiety spłynęła pojedyncza łza, a później kolejna.
-Uciekłaś, prawda?-Teraz Draco trochę lepiej ją rozumiał. Oczywiście opowiedziała swoją historię w wielkim skrócie. Na pewno przemilczała wiele sytuacji, ale przecież nie znali się na tyle dobrze, żeby mógł oczekiwać czegoś więcej. To był pierwszy raz kiedy rozmawiali, a nie rzucali w siebie najgorszymi wyzwiskami.
-Tak. On wyjechał na misję z Harrym. Planowałam to od roku i uznałam, że lepszej okazji może już nie być. Wcześniej kupiłam wszystkie potrzebne mi rzeczy, a dokumenty ukradłam sąsiadce. Znaczy jej zmarłej córce, ale to bez znaczenia. No i musiałam pozbawić mocy różdżkę. Tym oto sposobem siedzę razem z Tobą i mogę mieć nadzieję, że zatrzymasz moją tajemnicę dla siebie- Hermiona już nie powstrzymywała łez. Swobodnie płynęły z jej oczy, znacząc policzki.
-Płaczesz za nim?- Mężczyzna nie potrafił patrzeć na jej łzy. Najchętniej odwrócił by wzrok bo tego go przez lata uczono, ale w tym momencie coś kazało mu patrzeć. Z kieszeni marynarki wyciągnął chusteczkę i podsunął brązowowłosej.
-Nie. Ron jest dla mnie śmieciem. Po prostu nie wiem, kiedy aż tak zniszczyłam moje życie. Po ostatnim roku w Hogwarcie miałam wielkie plany. Zawsze chciałam studiować prawo. To śmieszne, że chciałam pomagać osobą takim jak ja- była gryfonka z wdzięcznością przyjęła skrawek materiału. Przypomniała się jej wojna.
-Więc dlaczego tego nie zrobiłaś Granger?- ślizgon obiecał sobie, że w swoim czasie pomoże jej spełnić to marzenie. Bo prawnicy, którzy wiele w życiu przeszli, byli najlepsi w swojej pracy. Szczerze powiedziawszy nigdy nie przypuszczał, że będzie rozmawiał z czarownicą mugolskiego pochodzenia i że będzie się tak dobrze czuł w jej towarzystwie.
-Myślisz, że Pan wielki cerber by mnie puścił? Ale zostawmy moją historię. Teraz ty opowiadaj Malfoy- szatynka po raz pierwszy od początku delikatnie się uśmiechnęła.
-Porzuciłem Londyn. Wyprowadziłem się do Szkocji. I staram się nie wchodzić Twojemu mężowi w drogę.
-Tak jak każdy. Przepraszam Cię za tamten dzień. Nie powinien był powiedzieć tego, co powiedział.
-Nie przepraszaj. To on jest nic nie wartą kanalią, dnem społecznym. Ale wiesz poniekąd miał rację. Gdyby nie Ty w pokoju życzeń, pewnie jeszcze gniłbym w Azkabanie- Draco mocniej zacisnął dłonie na kubku. Wspomnienia wróciły.
-Bez przesady. I tak Ron nawet się nie zorientował, że odbiłam jego zaklęcie. Trzeba być nim, żeby atakować bezbronnego sprzymierzeńca - Hermiona skupiła się na tamtym dniu. Krzyki, łzy dym i pokój życzeń. Większość osób wiedziała, że Draco został szpiegiem zakonu. Tak jak Snape walczył po dobrej stronie. Tylko Ron i Harry nie potrafili tego zrozumieć. I kiedy w pokoju życzeń Ron wymierzył Avadę w Malfoya, ona odbiła zaklęcie, które trafiło w Crabbe'a. Nigdy nie czuła się za odpowiedzialna za jego śmierć. To była wina Rona chociaż na samym początku ciężko jej było pogodzić się z zachowaniem jej „ukochanego”. -Bardzo mi przykro z powodu rodziców.
-Granger może to i lepiej. Gdyby przeżyli i tak najpewniej poczęstowano by ich pocałunkiem dementora, a tak to zginęli bezboleśnie. Nie żałuję ich. Może to dziwne, ale zawsze czułem, że tak musiało być. Mimo wszystko dziękuję za kondolencje-mężczyzna upił łyka gorącej kawy. Wzdrygnął się nieznacznie ponieważ jego ciało ogarnęło przeszywające zimno.
-Czemu Ty zawsze mówisz do mnie Granger?- była gryfonka pragnęła jak najszybciej zmienić temat. Nie chciała wracać do czasów Voldemorta. To nadal było zbyt bolesne. Ślizgon szybko to wyczuł i z niekłamaną ulgą odpowiedział na zadane przez nią pytanie.
-Byłaś, jesteś i będziesz Granger. Nawet jeżeli wyszłaś za mąż za takiego idiotę jak Weasley. Dlaczego nie chcesz się z nim rozwieść?
-Przecież my jesteśmy wzorowym małżeństwem. Myślisz, że mam jakikolwiek dowód na to, że to on jest potworem. To ze mnie zrobi niewdzięczną, zdradzającą go kobietę. Zniszczy jeszcze bardziej. Myślisz, że komu uwierzą? Może Ginny mogłaby zeznawać na moją korzyść, ale po tym co się ostatnio wydarzyło i tak nikt jej nie uwierzy.... I nawet bym się z tym pogodziła. Mogę być dziwką, ale znając jego, karze mi do sobie wrócić. Nie ucieknę drugi raz. Będzie mnie maltretować, aż pewnego razu mnie nie zabije. Taka jest prawda- Malfoy zaczął analizować jej sytuację. Niestety musiał przyznać, że jej położenie nie było najlepsze. Wieprzlej wykorzystałby wszystko, żeby do niego wróciła. Nie z miłości, ale z obawy, że jego idealny świat legnie w gruzach. Najgorsze było jednak to, że on jako adwokat miał związane ręce. Na razie nie mógł jej pomóc, ale obiecał sobie, że nie zostawi jej z tym problemem samej. Musiał tylko powoli zdobyć jej zaufanie. Wiedział, że to będzie trudne i czasochłonne, ale ona była tego warta.
-No to jesteśmy w niezłej dupie.
-Jesteśmy?- Miona wyraźnie się zdziwiła.
-Przecież nie zostawię Cię w takiej sytuacji. Zresztą mam pewne porachunki z Twoim mężem. Od dzisiaj jestem Twoim adwokatem. Żyj tak jak żyłaś i się nie wychylaj, a wszystko będzie dobrze. Jak się teraz nazywasz?
-Charlotta Lucas- kobieta odpowiedziała automatycznie. Była w szoku. Miała zaufać byłemu uczniowi domu węża? Nie znosili się całą szkołę, a teraz on ma jej pomóc.... Chichot historii.
-Ktoś tu uwielbiał literaturę angielską. Dobrze mniejsza z tym. Nie składaj podania o paszport, prawo jazdy itp. Unikaj telewizji, gazet i radia. Dornie to mała miasto, ale nawet tutaj raz na jakiś czas pojawia się jakaś tania dziennikarzyna, szukająca sensacji. Nie kontaktuj się też z Ginny. Jest bezpieczna, ale wiesz, że Potter może prześledzić jej korespondencję ponieważ nadal jest jego żoną. Jeżeli masz jakąś wiadomość, którą chcesz jej przekazać musisz dać ją mnie. Mam swoje sposoby i dostarczę ją Wiewiórze- Draco zakończył swój długi wywód i zamyślił się czy nie pominął czegoś ważnego.
-Dlaczego to robisz? Nigdy się nie przyjaźniliśmy. Ani nic z tych rzeczy.

-Kiedyś ocaliłaś mi życie, teraz Tobie trzeba pomóc...


****
Na samym początku ( a może końcu ;) chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze, które wiele dla mnie znaczą. Świetnie się piszę ze świadomością, że są osoby, którym moje opowiadanie się podoba. 

Po drugie bardzo Was przepraszam, ale nie miałam możliwości, żeby dodać rozdział wcześniej. Musicie mi wybaczyć, ale za to przybywam do Was z nowym rozdziałem. 

Do następnego
Orchidee

7 komentarzy:

  1. Nienawidzę opowiadań, gdzie Hermiona jest żoną Rona, ale Ty piszesz naprawdę wyjątkowo. Czytałam naprawdę wiele opowiadań Dramione lecz twoje jest zdecydowanie najlepsze. Mimo, że są dopiero cztery rozdziały tej historii uważam, że jest wspaniała. Bardzo mnie wciągnęła i nie mogę się doczekać kolejnego części.
    Pozdrawiam i życzę weny ~ Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Sylwia, piszesz naprawdę wyjątkowo. Ciesze się że udało Ci się napisać i dodać już kolejny rozdział i z niecierpliwością czekam na kolejny! ;) Przyznam szczerze że chociaż w tym rozdziale zbyt wiele się nie działo to czytało się przyjemnie i lekko. Czekam na rozwój akcji, może mogłabyś w kolejnym opisać poszukiwania których podjęli się Ron i Harry i reakcje Pottera na zniknięcie Gin? Nie mowie tu o całym rozdziale im poświęconym ale może kilka zdań? ;) bo jestem bardzo ciekawa co się z nimi dzieje? I może nawiązałaby się już jakas korespondencja między Gin i Hermi?;) wiem że wszystko bym chciała od razu a to dopiero 4 rozdział! :) no cóż nie pozostaje mi nic tylko czekać do następne ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam na to opowiadanie dopiero dzisiaj i jestem zachwycona. Rona to bym gołymi rękami ukatrupiła i każdy sąd by mnie za to uniewinnił a tym bardziej, jakby mnie Draco bronił. Żadna kobieta nie zasługuję, żeby ją tak traktować. Nie wiem, jak można podnieść rękę na kobietę, którą podobno tak bardzo się kocha. W takich sytuacjach widać, jaka ta miłość jest prawdziwa. Weasley powinien za to gnić przez resztę życia w Azkabanie. Po Harrym w sumie też się nie spodziewałam tego, że będzie takim despotą. Cieszę się, że Ginny uciekła od Pottera, ją też przez te kilka lat dużo spotkało. Blaise na pewno się nią idealnie zajmie. Jestem ogromnie ciekawa, jak potoczy się współpraca Hermiony z Draco i czy ta cholerna świnia Weasley jej nie znajdzie.
    Pozdrawiam i z wielką niecierpliwością czekam na kolejny. Możesz być pewna, że będę stałą czytelniczką i komentatorką

    OdpowiedzUsuń
  4. Ufff wreszcie nowy rozdział ;) Ciekawa jestem, kiedy Draco wyzna Hermionie, że ją kocha a nie ratuje jej tylko ze względu na to, że chce się odwdzięczyć (wiem, wiem trochę to potrwa). Już to pewnie gdzieś pisałam, ale naprawdę podoba mi się pomysł na to opowiadanie ;) Życzę weny,
    Pozdrawiam, Sappy

    OdpowiedzUsuń
  5. Zwykle denerwuje mne Ron, który wyżywa się na kobietach, a potem Hermiona woadająca w ramiona Malfoya... Ale muszę przyznać, że Twoje opowiadanie jest naprawdę ciekawe i wciągające <3 Ahhh, Draco <3 Uwielbiam, gdy jest tski miły dla Hermiony. I gdy nazywa ją Granger :P A Ron i Harry to zwykłe świnie i nje ma ich być w tym opowiadaniu! xD
    dramione-dont-hurt-her.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no, bardzo mi się podoba :) Według mnie masz ciekawy styl pisania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam <3
    Piszesz genialnie. Fajnie, że Draco pomoże Hermionie mam nadzieję, że Ron dostanie za to co zrobił!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy