niedziela, 30 sierpnia 2015

Liebster Blog Award!

Bardzo serdecznie dziękuję za nominację Cookie Monster & Sappy z bloga http://dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com/ ( jak i również za komentowanie moich rozdziałów.

Tak więc nie ma co się dłużej ociągać....Zaczynamy :)


1. Ile masz lat?
 W lipcu skończyłam 16
2. Jak masz na imię?
Emilka
3. Masz jakieś zwierzątko?
Mój dom był istnym mini zoo, ale ostatnio zwierząt coraz mniej . Aktualnie mam pieska Reksia i kota Miętusa, przez jakiś czas posiadałam też królika Puszka, ale niestety był z moją rodzinką tylko przez miesiąc (szkolne eksperymenty na zwierzętach, których nie pochwalam).W moim pokoju znajduje się też akwarium z rybkami, jednak nie spędzam z nimi dużo czasu bo w domu bywam tylko gościem.
4. Zainteresowania?
Interesuje się dość dziwnymi rzeczami. Ogólnie pasjonuje się fizyką, chemią i biologią. Tak wiem, jak dziwnie to brzmi, ale ma to ścisły związek z pytaniem, na które za chwilę odpowiem. Uwielbiam również rysować i malować. No i oczywiście pisać opowiadania. 
5. Największe marzenia?
Hmmm.... Moim największym marzeniem są studia medyczne. Czyli pragnę zostać lekarzem i pomagać innym.
6.Ulubiona scena z HP?
Nie mam jednej ulubionej sceny bo nie potrafię jej wybrać. Moim zdaniem najlepsze są:
- Hagrid wręczający Harremu list z Hogwartu
- Pierwsza podróż pociągiem z peronu 9 i 3/4
-Harry w komnacie tajemnic
-Scena w wrzeszczącej chacie (Syriusz, Remus, Harry i Peter)
-Śmierć Cedrika 
-Wydarzenia w Ministerstwie Magii i śmierć Syriusza
-Przekazanie wspomnienia przez Slughorna
-Śmierć Albusa
-Legenda o trzech braciach
-Śmierć Severusa
-Wspomnienia Severusa (zawsze na tym płaczę)
-Walka z Voldemortem
7.Skąd czerpiesz inspirację na swojego bloga?
Pół roku temu obejrzałam film pod tytułem "Bezpieczna przystań". Później sięgnęłam po książkę i się w niej zakochałam. Po jakimś czasie stwierdziłam, że nie czytałam podobnego  Dramione, więc postanowiłam spróbować nawiązać do książki, którą tak uwielbiam. Oczywiście w życiu wyszło inaczej i podobny może się wydawać początek. Co do dalszych części mogę zapewnić, że to zupełnie coś innego.
8.Ulubione danie?
Pizza. Kocham kuchnię włoską, ale pizze mogłabym jeść codziennie :)
9.Do którego domu najbardziej pasujesz?
Do Slytherinu. Jestem bardzo ambitna. Całymi latami szkoliłam się w zakresie przebiegłości i sprytu :D. Do tego jestem troszkę wredna i uwielbiam zielony oraz srebrny. Więc jest prawie 99% pewności, że byłabym dumną Ślizgonką :)
10. Kiedy następny rozdział?
Rozdział się piszę. Powinnam dodać najpóźniej jutro (poniedziałek). 


Nominuję 
Mallow z bloga http://papertown-papergirl.blogspot.com/


Pytania
1. Ile masz lat?
2. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
3.Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
4. Ulubiona pora roku?
5.W jakim kraju chciałabyś mieszkać?
6.Twój ulubiony kwiat?
7.Jaki jest Twój żywioł?
8. Cola czy Pepsi?
9. Jak często korzystasz z komputera?
10. Twoje ulubione seriale? 




poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział trzeci

Draco siedział na werandzie swojego domu. W ręku trzymał kawę i starał skupić się nad papierami. Sprawa, którą prowadził była dość delikatna. Zmęczony odłożył papiery i głośno się roześmiał. Gdyby ktoś siedem lat temu powiedział mu, że zostanie mugolskim adwokatem, najpewniej by się roześmiał. Kochał to i nigdy nie żałował, że wybrał taki, a nie inny zawód. Dzięki temu mógł choć trochę spłacić swoje dawne długi. Zastanawiał się jaką taktykę przyjąć na rozprawę. Trzy miesiące wcześniej do Jego kancelarii zgłosiła się kobieta. Kiedy na nią spojrzał, od razu wiedział, co się dzieję. Musiał strasznie się kontrolować, żeby nie powiedzieć zbyt wiele ostrych słów. Od razu przypomniała mu się matka. Od kiedy pamiętał starała się dokładnie zakrywać wszystkie siniaki, ale on i tak wiedział. Nie rozumiał jak można podnieść rękę na kobietę, a w szczególności będącą w ciąży. Jego klientka przeżywała ten koszmar od trzech lat. Została bez niczego, ale wiedział, że jeżeli wszystko pójdzie po jego myśli pani Alexandra Jenkins razem z dzieckiem będą wolne.
***
-Zapraszam państwa do stolika- Hermiona prowadziła kolejną parę w głąb restauracji. Nie mogła uwierzyć, że przez dwa tygodnie ułożyła sobie życie na nowo. Może nie było idealnie. Może bała się, że w każdym momencie może pojawić się Ron, ale starała się o tym nie myśleć. Liczyło się tylko to, że pierwszy raz od siedmiu lat czuła się wolna i szczęśliwa. Nikt na nią nie krzyczał i nie bił. Szybko przyjęła zamówienie i zaniosła je na kuchnię.
-Charlotto, co robisz dzisiaj wieczorem?- kucharz imieniem Frank już od samego początku próbował się z nią umówić. Jednak ona nie miała ani chęci, ani potrzeby, żeby pakować się w związki.
-Wrócę do domu i pójdę spać- odpowiedziała życzliwie. Zdziwiła się, że ktokolwiek mógłby się w niej zakochać po tym wszystkim, co przeszła.
-Czyli nie ma szansy na wspólną kolację?- mężczyzna był wyraźnie zawiedziony.
-Przykro mi- Miona szybko odebrała potrawy i skierowała się do stolika. Nie było jej miło, ale nie chciała dawać złudnej nadziei. Przecież nawet nie nazywała się Charlotta.
***
Droga do domu była długa, a po męczącym dniu w pracy stawała się istną torturą. Była gryfonka przeszła ją jednak w rekordowym tempie. Nie chciała zostać sama na ulicach, a im dłużej szła, tym bardziej się bała. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Dopiero kiedy zamknęła drzwi swojego lokum, odetchnęła z ulgą. Wzięła szybki prysznic i zasnęła.
***
-Gratuluję- Malfoy z uśmiechem radości ścisnął dłoń swojej klientki. Wygrana to było zbyt mało, żeby opisać jak rozgniótł swoich przeciwników. Nie przypuszczał, że pogrąży jednego z najbogatszych ludzi Szkocji, a co dopiero doprowadzi do tego, że straci aż połowę swojego majątku.
-Dziękuję. Teraz już wszystko będzie dobrze- uśmiechnięta kobieta skierowała się w stronę wyjścia.
Wiedział, że zrobił wszystko, żeby tak się stało. Wziął swoją teczkę i w wyśmienitym humorze opuścił gmach sądu. Stwierdził, że przyda mu się kilka dni odpoczynku, a jego domek w Dornie idealnie się do tego nadawał. Wsiadł do swojego auta i bez pośpiechu odjechał. Oczywiście mógł się teleportować, ale kochał jeździć. Odkąd zrobił prawo jazdy, nie potrafił się oprzeć samochodom. To było jego malutkie hobby.
***
Kiedy obudziła się z samego rana,uświadomiła sobie, że z pewnością zaspała i szef ją zwolni. Nie wiedziała co by się stało, gdyby straciła pracę. Pensja nie była zbyt duża, ale starczało na opłaty i jedzenie. Może nie były to homary i krewetki. Jednak tak szczerze nigdy ich nie lubiła. W trakcie ubierania się, zrozumiała, że dzisiaj ma dzień wolny. Odetchnęła z ulgą i zabrała się do robienia kawy. Uwielbiała ją. Usiadła na werandzie i zapatrzyła się na widok, który rozciągał się przed nią. Była w nim zakochana. Wiedziała, że i tak będzie musiała iść na zakupy. W lodówce świeciło pustkami, a nie zapowiadało się, żeby w bliskiej przyszłości miała kolejny dzień wolny. Wróciła do środka, odstawiła kubek i włożyła swoje trampki. Spojrzała w lustro i zobaczyła, że musi znów pofarbować włosy. Wszystko zaczęło się układać....
***
Długa jazda bardzo go zmęczyła, ale wiedział, że musi jeszcze wstąpić do sklepu po podstawowe produkty. Po pięciu godzin jazdy zaparkował swoje czarne auto na parkingu i wszedł do małego sklepu na obrzeżach Dornie. Wziął koszyk i poszedł w stronę półek. Wybrał kilka potrzebnych rzeczy i wtedy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Draco odwrócił się i momentalnie zabrakło mu słów. Wszędzie poznałby tą osobę. Może zmieniła kolor włosów i je ścięła, ale to była Granger. Durnowato ścięta, ale zawsze ona. Te oczy i usta nawiedzały go po nocach. Jednak od razu zauważył, że coś jest nie tak. Przede wszystkim na jej palcach nie było obrączki, a do tego nigdzie nie było widać łasicy. Już w Hogwarcie zauważył, że Weasley zachowuje się dziwnie. Burczał na każdego, kto próbował z nią rozmawiać. Wręcz wyglądało to tak, jakby była jego własnością. Nie reagował, ale czasem naprawdę musiał się bardzo kontrolować. Dzień jej ślubu był jego najgorszym. Stał i oglądał jak kobieta, która kocha, wychodzi za mąż. Za to dwa lata później kiedy spotkał ją na ulicy, miał ochotę rzucić kilka zaklęć niewybaczalnych. Pamiętał wielkiego siniaka na jej twarzy i rozciętą wargę. Jak widać Hermiona go nie zauważyła bo z uśmiechem na ustach, szła w jego stronę.
-Co ty tutaj robisz Granger?- jego ton wyrażał szczere dziwienie.
-Słucham?- w jego stronę odwróciła się przestraszona Hermiona.
-Pytałem, co tu robisz Granger?- był zdziwiony jej reakcją. Widać było jak na dłoni, że się zdenerwowała. Może i uwierzyłby, że się pomylił, ale oczy ją zdradziły. Pamiętał je z pokoju życzeń, kiedy błagała go, żeby przeszedł na ich stronę.
-Musiał mnie pan z kimś pomylić- kobieta szybko odwróciła się i poszła w drugą stronę. Drżącymi rękoma wpakowała do koszyka wszystko, czego potrzebowała. Zapłaciła i szybko wyszła z budynku. Blondyn przyglądał się temu i już podejrzewał, co mogło się wydarzyć. Nie raz widział kobiety w podobnym stanie. Przerażone i samotne. Wiele z nich wracało do byłych mężów. Tylko garstka potrafiła ułożyć sobie życie od nowa. Ona musiała mu zaufać bo jeżeli została sama, to nic jej nie obroni przed rudą łasicą. Zostawił koszyk i wyszedł za nią. Trzymał się na dystans
i obserwował.
***
Była przerażona. Jak ta tleniona fretka mogła ją rozpoznać. Jeżeli doniesie komukolwiek, że ją widział, zniszczy wszystko. Wiedziała, że ma tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Niezbyt właściwe, ale nie było żadnej alternatywy. Czuła, że ktoś ją śledzi. Wojna i wyprawa po horkruksy nauczyła ją uważnie słuchać otoczenia. Musiała to wykorzystać.....
***
Wiedział, że nie powinien tego robić. Czuł, że ona wie, że za nią szedł. Jakaś siła wręcz ciągnęła go w jej stronę. Nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że to sprawa życia i śmierci. W pewnym momencie zatrzymał się przed małym domkiem. Przez chwilę zastanawiał się co ma robić, ale niezamknięte drzwi przesądziły całą sprawę. Wahał się tylko przez moment. Zrobił kilka kroków i stanął na werandzie. Przekroczył próg domu i rozejrzał się.
-Jesteś tu?- to pytanie głośno odbiło się od ściany. Poczuł jak dreszcze przechodzą mu po plecach.
-A teraz Malfoy sobie pogadamy- drzwi zatrzasnęły się z głośnym hukiem. To Hermiona stała za nim. Jej wyraz twarzy mówił jak wielką wewnętrzną walkę prowadzi. Zaczęła się trząść, a jej usta drżały z przerażenia i bezsilności. Teraz miał pewność, że coś jest nie w porządku. W kącie zobaczył małą torbę podróżną, a na stoliku różdżkę. Zrozumiał dlaczego tak się zachowywała. Uciekła. Zostawiła wieprzleja, ale bała się, że on ją odnajdzie. Musiała wtopić się w mugolski świat.
-Tak. Musisz mi powiedzieć jak uciekłaś Weasleyowi. Może będę Ci mógł pomóc- już chciał dodać jakąś swoją słynną odzywkę, ale gdy zobaczył łzy kobiety, stwierdził, że nie może jej jeszcze bardziej dobijać.


-Mnie nikt nie może pomóc. Kto mi uwierzy, kiedy opowiem przez co musiałam przejść? Jak wyglądało moje małżeństwo...- Hermiona usiadła na jednym z krzeseł i ukryła twarz w dłoniach.

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział drugi

W Glasgow zabawiła dwa dni. Codziennie zmieniała hotel, żeby uniknąć wyśledzenia. Został jej tylko jeden dzień przewagi. Mimo tego cały czas obserwowała czy ktoś za nią nie idzie. Czuła się zaszczuta. Każda osoba mogła ją wydać. Znowu szła na dworzec. Kolejny raz kupiła bilet i wsiadła do pociągu. Tym razem nie miała na sobie makijażu, a włosy w formie wielkiego nieładu okalały jej twarz. Nadal nie przyzwyczaiła się do ich koloru, ale wszystko było lepsze niż powrót do domu. Usiadła w swoim przedziale i zagłębiła się w książce, którą dostała od jednego z właścicielu hotelu, w którym spała. Spodobała mu się i nie musiała płacić za nocleg.
***
Kolejne 16 godzin spędziła w pociągu. Kiedy znalazła się na peronie i poczuła świeże powietrze Dire, rozpłakała się. Była naprawdę wolna, mimo bólu i strachu. Nic już się nie liczyło. Wynajęła skromy pokoik w jednym z pensjonatów, zostawiła rzeczy i udała się na spacer. Minęła restaurację. Jej uwagę przykuło ogłoszenie. Dziarskim krokiem weszła do środka. Wnętrze było przytulne i śliczne.
-Przepraszam, ja w sprawię pracy- powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się do starszej pani za ladą.
-Już wołam szefa- kobieta poszła na zaplecze. Po chwili wróciła, a zaraz potem przyszedł mężczyzna. Na oko mógł mieć około czterdziestu lat. W duszy musiała przyznać, że był przystojny.
-Słyszałem, że jest pani zainteresowana pracą kelnerki-popatrzył na nią badawczo.
-Tak.
-Może pani zacząć od poniedziałku. Będą mi potrzebne pani dokumenty, numer ubezpieczenia i adres- Miona zaczęła szukać paszportu. Modliła się, żeby wszystko gładko poszło. Nie miała już wiele pieniędzy, a na pewno nie starczyłoby na kolejny bilet.
-No więc Charlotto, możesz zacząć od poniedziałku-patrzył na nią ciekawie.
-Czy adres mogę podać później? Dopiero się tutaj przeprowadziłam- Hermiona odebrała swoje dokumenty i z maską obojętności patrzyła na właściciela.
-Bez najmniejszego problemu. Twoja zmiana zacznie się o godzinie dziewiątej, ale przyjdź wcześniej. Carmen wszystko Ci pokaże-mężczyzna wykonał nieznaczny gest wskazując kobietę, która ja powitała.
-Dobrze. Dziękuję bardzo i do zobaczenia- Miona uścisnęła rękę przyszłego pracodawcy i szybko wyszła. Była w szoku. Nie przypuszczała, że tak szybko znajdzie pracę. W Londynie minęłoby co najmniej kilka tygodni. Spacerowała jeszcze jakiś czas. Gdy zaczęło się ściemniać, wróciła do wynajętego pokoju. Po drodze kupiła jeszcze gazetę. Skończywszy wieczorną toaletę, pozakreślała kilka ofert dotyczących domów do wynajęcia, ale jeden szczególnie zwrócił jej uwagę. Postanowiła z samego rana skontaktować się z najemcą. Zmęczona usnęła, wiedząc, że jej przewaga właśnie się skończyła.
***
Draco Malfoy znowu nie mógł zasnąć. Kolejny raz te same koszmary nawiedzały go w czasie snu.
Od pamiętnej Bitwy o Hogwart wiele się zmieniło. Po śmierci swoich rodziców, poczuł się wolny. Może brzmiało to okrutnie, ale nie płakał. Sprzedał rodzinną firmę i rezydencję. Zupełnie porzucił magiczny świat. Wyprowadził się nawet z Anglii bo nie dawano mu spokoju. Żył jak mugol. Rzadko używał magii i naprawdę zaczął podziwiać zwykłych ludzi. Jedyną osobą, z którą utrzymywał kontakt był Blaise Zabini. Czystość krwi przestała mieć znaczenie. Przede wszystkim wpływ na to miała pewna brązowowłosa gryfonka. Kiedy widział, jak jego ciotka ją torturuje, zrozumiał, że jest bezradny. Nie mógł zrobić niczego choć podobno był lepszy. To było prawdziwe męstwo. Znosić ból i upokorzenie właśnie tak jak ona. Nie krzyczała, nie płakała. Można by przypuścić, że nie żyje, a jednak było inaczej....
Ten moment definitywnie zaważył na jego dalszym życiu. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i odszukał swojego ojca chrzestnego. Przeszedł na stronę Zakonu. Walczył i przeżył....
Szkocję kochał od dziecka. Kojarzyła mu się z wielką beztroską. To tam matka pokazywała mu co to znaczy miłość. Dornie to było właśnie to. Szybko przywykł do malutkiego miasteczka. Teraz nie wyobrażał sobie powrotu do dawnego życia. Nie po tym wszystkim. Zbyt wiele ran było nadal świeżych. Jednak gdyby mógł spotkać jedną osobę, wybrałby właśnie Granger.
***
-Kochanie, wróciłem- Ronald Weasley właśnie otworzył drzwi swojego mieszkania. To on je kupił i do niego należało. Hermiona była tylko dodatkiem do tego rajskiego obrazka. Zdziwiło go, że po krótkiej chwili nie odpowiedziała. Zabronił jej gdziekolwiek wychodzić, a sąsiad, który miał ją pilnować, w żaden sposób go nie powiadomił. Rzucił płaszcz na kanapę i poszedł szukać swojej ukochanej. Jednak nie znalazł żadnych śladów jej obecności. Zniknęło też kilka jej ubrań. Usiadł w jednym z foteli ze szklanką szkockiej i zaczął gorączkowo myśleć. Hermiona go kochała. Nie mogła tak po prostu zniknąć. W porywie gniewu szklanka, którą trzymał, zamieniła się w kupkę szkła. Z krwawiącą ręką teleportował się do domu swojego najlepszego przyjaciela.
-Ron co się stało?- w progu powitała go Ginny Potter. Na jej policzku widniał wielki, nierówny ślad. Zapomniała o winie do kolacji. Niestety przypłaciła to dość boleśnie.
-Hermiona- to jedno słowo Ron prawie wypluł.
-Co z nią?- z salonu wyłonił się Harry. Jego mina wyrażała szczerze zdumienie. Przecież małżeństwo jego najlepszych przyjaciół było perfekcyjne. Dokładnie tak jak jego.
-Zniknęła. Nie ma też jej rzeczy.
-Spokojnie szybko ją namierzymy. Przecież musi mieć ze sobą różdżkę. Znajdziemy ją- chłopiec, który przeżył od razu zaczął myśleć jak auror. Razem z Ronem tworzyli świetny zespół. Byli niepokonani i niezwyciężeni. Zawsze dostawali to, czego chcieli.
-Już próbowałem. To nic nie daje, ale na pewno jej nie zostawiła. Musiała wyjechać z kochankiem. Od dawna podejrzewałem, że mnie zdradza- gniew zaczął władać ciałem i umysłem Rona. Ilość wypitej wódki też nie była bez znaczenia. -Nikt nie może się dowiedzieć. Oficjalnie wyjechała do rodziców do Australii. Mam nadzieję, że pomożesz mi ją znaleźć, bo ona jest zobowiązana do tego, żeby wrócić i być ze mną....
Razem z Harrym teleportowali się do biura aurorów. Całej tej sytuacji przyglądała się i przysłuchiwała Ginevra. W jej pięknych oczach pojawiły się łzy. A więc się jej udało. Teraz w spokoju mogła odejść. Nie miała najmniejszego powodu, żeby zostać. Z palca ściągnęła obrączkę. Pamiątkę po pięciu latach bólu i upokorzeń. Chwyciła różdżkę i złamała ją na pół. Bez żalu i łez. Nie chciała zabierać niczego. W kuchni zostawiła podpisane papiery rozwodowe, razem z obdukcjami, które jej lekarz przechowywał przez kilka lat. Ona sama mogła już w spokoju zniknąć. Adwokat miał tylko poinformować ją, kiedy sprawa zostanie zakończona ostatecznie. Z przedpokoju zabrała kurtkę i włożyła kozaki. Wyszła z tego domu, dokładnie tak samo jak przyszła. Tyle razy Harry wypominał jej brak pieniędzy i fakt, że pochodziła raczej z ubogiej rodziny. W głębi serca wiedziała, że Potter nie był tak zły, jak jej starszy brat. Ron bardzo się zmienił. Zniszczył wszystko, co miał cennego. Przez przyzwolenie rodziców i wpojenie mu własnej wielkości zniszczyli go. Przed blokiem, w którym jeszcze do niedawna mieszkała czekało czarne auto. Bez zastanowienia wsiadła i mocno zatrzasnęła drzwi.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz- kierowca odwrócił się w jej stronę. Wiedział, że nie może na nic naciskać. Starał się, tego nie robić, ale najzwyczajniej w świecie bał się. Skrzywił się, gdy zauważył ślad na policzku jego ukochanego rudzielca. Na początku ich znajomości jeszcze go to dziwiło. Teraz czuł tylko bezradność i gniew.-Znowu Cię uderzył? Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie możesz tak dalej żyć?
-Złamałam różdżkę i podpisałam papiery. Od początku miałeś rację. Powinnam zrobić to już dawno, ale tak cholernie się boję. Zostałam z niczym- wyszeptała kobieta i z uwagą patrzyła na twarz ukochanego. Tak, zdradziła swojego męża, ale o tym wiedziała tylko Hermiona. Nagle została obdarzona słodkim pocałunkiem, którego zupełnie się nie spodziewała.
-Czyli od dzisiaj jesteś moja?- w brązowych oczach mężczyzny można było, dojrzeć błysk. Od półtora roku czekał na ten moment. Na początku nie przypuszczał, że ta malutka istotka aż tak bardzo zmieni jego życie. Gdy pierwszy raz ją zobaczył, myślał, że płacze z powodu porozrzucanych zakupów. Dopiero później zauważył podbite oko i krew sączącą się z wargi. Krew w nim zawrzała. Już w Hogwarcie zauważył, że Potter jest idiotą, nie przypuszczał, że aż takim.
-Jesteśmy....Spodziewam się dziecka, a ty jesteś ojcem. Z Harrym nie spałam od naszej pierwszej wspólnej nocy-powiedziała Ginny i pierwszy raz widziała, jak w oczach Blaisa Zabinniego pojawiły się łzy.


-Kocham Cię Weasley i obiecuję Ci, że od dziś wszystko będzie dobrze. Wyjedziemy z Anglii, znajdziemy dla Ciebie nową różdżkę, a nasze dziecko będzie najszczęśliwsze pod słońcem. Wszystko co najgorsze jest już za nami....

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział pierwszy

-Hermiona- Ron Weasley jak zwykle o godzinie 17:00 przekroczył próg mieszkania i upewnił się czy żona na niego czeka. Miotała nim szaleńcza obsesja na jej punkcie. Nienawidził z nią wychodzić bo wydawało mu się, że każdy mężczyzna pożera jej ciało wzrokiem. A ona należała do niego. Ślubowała mu miłość i posłuszeństwo, więc miał prawo je egzekwować.
-W kuchni- gdy usłyszał jej głos ,wyraźnie się odprężył. Nadal czuł niepokój, ale wchodząc do kuchni, nie dał nic poi sobie poznać. Sięgnął po szklankę i nalał sobie porządną ilość wódki. Hermiona podeszła do męża i ucałowała go w policzek. Musiała zachowywać się normalnie. Jej mąż był świetnym w tym, co robi. Potrafił połączyć ze sobą fakty, które innym wydawały się zupełnie nieistotne.-Zrobiłam Twojego ulubionego homara
-Nie musiałaś się tak wysilać. Jutro wyjeżdżam z Harrym. Masz mnie spakować. Najpewniej wrócimy w piątek. Chyba rozumiesz, jak spędzimy piątkowy wieczór?-popatrzył na nią podejrzliwie, a jego oczy wyrażały okrucieństwo.
-Ależ oczywiście. Czy będę mogła odwiedzić Ginny? Nie widziałam jej prawie od dwóch miesięcy-uraczyła go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać. Po chwili ciszy Ron z wyrazem gniewu na twarzy, wstał i wymierzył jej siarczysty policzek.
-Skoro Ci na to nie pozwoliłem, widocznie nie zasłużyła. A teraz mi nie przeszkadzaj. Muszę się zrelaksować przed misją. Śniadanie ma być gotowe przed siódmą- po tych słowach wyszedł i udał się do sypialni. Kobieta przycisnęła dłoń do bolącego policzek. Miała pewność i okazję, żeby zmienić swoje życie. Dzięki całej tej sytuacji zapewniła Ginny bezpieczeństwo. Osoby w jej stanie nie powinny się denerwować. Ron będzie wiedzieć, że nie ukryła się z jej pomocą. Szybko posprzątała po obiedzie i spakowała swojego męża. Przygotowała składniki, potrzebne do jutrzejszego śniadania i skierowała się w stronę łazienki. Jednak zrezygnowała z prysznica i najciszej jak potrafiła, położyła się do łóżka. Ron już dawno spał, ale ona nie mogła. Może ze strachu, a może ze szczęścia. Udało jej się dopiero po północy.
****
Noc minęła bardzo szybko. Hermiona obudziła się i z ulgą stwierdziła, że ma wystarczająco dużo czasu na przygotowanie posiłku. Cichutko zbiegła do kuchni. Dopiero teraz zaczęła czuć wątpliwości. Jednak słowo się rzekło. Z domowych szafek wyciągnęła patelnie, a z lodówki jajka. Smażąc je, zastanawiała się jak mogła tak zaprzepaścić swoje życie. Punktualnie o siódmej Ron pojawił się w kuchni. Ucałował ją niezbyt delikatnie i usiadł przy stole. Panowała idealna cisza. Po śniadaniu Granger jako przykładna żona odprowadziła swojego „ukochanego” do drzwi. Pożyczyła mu powodzenia i z irytacją czekała na dźwięk teleportacji. Gdy upewniła się, że Ron już nie wróci, spod kuchennego zlewu wyciągnęła wszystkie potrzebne rzeczy. Paszport, który ukradła sąsiadce. Należał do kobiety, zmarłej córki pani Jones, która mieszkała dwa piętra wyżej. Nie czuła się z tym dobrze, ale miała nadzieję, że starsza pani jej to wybaczy. Często ją odwiedzała w tajemnicy przed mężem, gdyby się dowiedział na pewno by jej tego zabronił. Dalej farbę do włosów, rozjaśniacz i telefon. Pierwszy raz cieszyła się, że wychowała się w mugolskiej rodzinie. Nie miała jednak czasu na rozmyślania. Jeśli chce uciec musi się pośpieszyć. Z szuflady wyciągnęła nożyczki. Z blatu zgarnęła produkty do włosów i poszła do łazienki. Kiedy spojrzała w lustro przeraziła się. Na jej policzku widniał ogromny ślad dłoni. Przełknęła głośno ślinę i zabrała się do pracy. Swoje długie do pasa włosy, cięła z największa pogardą. Pamiętała każdy komplement, który ich dotyczył. Kiedy skończyła jej włosy sięgały ledwo ramion. Płakała i krzyczała jak wielką idiotką była, myśląc, że prawdziwa miłość istnieje. Trzęsącymi się rękoma nałożyła na nie rozjaśniacz, a później farbę. Po półtorej godzinie przed lustrem stała już blondynka. Teraz zostało jej już tylko jedno. Wykonała ostry makijaż, który zupełnie do niej nie pasował. Wyglądała karykaturalnie, ale zupełnie jak nie ona sama. A właśnie o to chodziło. Sprzątnęła bardzo dokładnie włosy i zapakowała do worka, później udała się do garderoby. Wyciągnęła pieniądze ze swojej tajnej skrytki. Nie była to fortuna, ale babcia zostawiła jej wystarczająco dużo na ucieczkę. Nigdy nie zdecydowała się o nich powiedzieć, a tym bardziej wpłacić ich do banku. W tamtym momencie dziękowała Bogu, że postąpiła. Chwyciła małą torbę i wrzuciła do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Opuściła pokój bez żalu, a z wyraźną ulgą. W przedpokoju ubrała płaszcz i kozaki. T Dopakowała trampki do swojego skromnego dobytku i sięgnęła po swoją różdżkę. Wypowiedziała zaklęcie, które sprawiło, że kawałek patyka stał się zupełnie bezużyteczny. Był niewykrywalny, a dzięki wielkim zdolnością swojej właścicielki mógł odzyskać moc tak szybko, jak ją stracił. Kobieta z wielkim sentymentem przycisnęła patyk do swojej piersi i otarła pojedyncze łzy. Szybko zawinęła różdżkę w papier i ukryła między ubraniami. Chwyciła klucze, które zawsze leżały na komodzie przy wejściu. Wyszła i zakluczyła drzwi. Wcześniej dokładnie obserwowała rozkład dnia sąsiadów. Aktualnie nikt nie mógł jej widzieć. Zbiegła po schodach tak szybko jak pozwalał jej na to bagaż i worek, który niosła. Przeszła dokładnie trzy ulice po czym wyrzuciła włosy i klucze do kosza. Wreszcie poczuła się wolna, ale wiedziała, że to dopiero początek jej walki o normalność. Cały czas kierowała się w stronę dworca. Nie wiedziała ile dokładnie jej to zajęło, ale była z siebie dumna. Raz prawie wpadła na swoją teściową. Miała szczęście, gdyż Pani Weasley jej nie rozpoznała. Miała do niej ogromny żal. Wiele razy prosiła ją o pomoc, ale tamta nigdy jej nie pomogła. Zbywała wszystko uśmiechem i słowami, że przecież zawsze mogła trafić gorzej. Na dworcu Miona od razu skierowała się w stronę kas. Uważnie przyjrzała się sprzedawcą. Bez zastanowienia się, podeszła do pięknej brunetki. Kobiety niezbyt dobrze pamiętają, komu sprzedały bilet jeżeli była to inna kobieta. Mężczyzna mógł ją rozpoznać, a ona nie chciała ryzykować.
-Poproszę bilet na najbliższy pociąg do Edynburga- starała się brzmieć pewnie i nie dać odczuć sprzedawczyni, jak bardzo się denerwowała.
-Dowód tożsamości-brunetka obdarzyła ją znudzonym spojrzeniem i namiętnie zajęła się żuciem gumy balonowej.
-Proszę- Hermiona podała kobiecie paszport, próbując opanować drżenie rąk.
-Ma pani szczęście, pociąg odjeżdża za 10 minut, z peronu czwartego- nasza główna bohaterka już miała odejść, gdy zatrzymały ją słowa.
-Pani Charlotto, zapomniała pani dokumentów- dopiero po chwili do byłej panny Granger zrozumiała, że mowa o niej. Od dzisiaj Hermiony już nie ma. Z przymusu została Charlottą Lucas. Będąc nastolatką uwielbiała „Dumę i Uprzedzenie”. Dlatego jej nowe dane wydały jej się dość zabawne. -Dziękuje.
Szybko wzięła dokumenty i pobiegła na peron. Do przedziału wsiadła jako jedna z ostatnich. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu szczerze się uśmiechała.
****
Podróż była koszmarem. Mimo tego, że pociąg nie należał do najwolniejszych, nudziła się okrutnie. Przyzwyczaiła się, że może pojawiać się wszędzie, gdzie chce. Po 28 godzinach przepełnionych strachem i lękiem, usnęła niespokojnym snem. Wszystko do niej wróciło. Znów płakała, kiedy Ron ją bił. Kolejny raz maskowała siniki. W snach była bezbronna jak mała dziewczynka.
-Proszę pani- poczuła lekkie szarpanie.-Zaraz przystanek.
-Dziękuję- Charlotta (jak zaczęła nazywać siebie w myślach) chwyciła za torbę i wyszła z przedziału. Zrozumiała, że Ron pewnie jeszcze nie wie, że uciekła. Kiedy wysiadła, stanęła na uboczu i podliczyła fundusze. Nie było źle, ale o luksusach mogła w zupełności zapomnieć. Miała również świadomość, że jutro musi wyruszyć do Glasgow. Niedaleko znalazła jakiś hotel. Był okropny i zatrzymać w nim się mogli tylko ludzie szemranych interesów. Nawet nie pytano o jej dane. Po opłaceniu noclegu, dostała klucz. Rozpłakała się kiedy, zastała brązową wodę w kranie, brudne okna i robaki na ścianach. Zmyła makijaż, wzięła szybki prysznic i położyła się spać... Obudziły ją promienie słońca, tańczące na jej twarzy. Pozbierała swoje rzeczy, ubrała się i pomalowała. Opuściła pokój i pognała na dworzec. Cały proces z kupnem biletu powtórzył się. Jednak tym razem podróż trwała o wiele krócej i była przyjemniejsza. Teraz zostało jej tylko znaleźć miejsce, w którym będzie bezpieczna. Miała pewien pomysł, ale nie wiedziała czy uda się jej, wcielić go w życie. 

Prolog

Prolog
Jak w kilku prostych słowach można by opisać Hermionę Granger? Pierwsze co na pewno przyszłoby wam na myśl, to „piękna”. Już dawno nie przypominała naczelnej kujonki Hogwartu. Kolejnym słowem byłoby „inteligentna”. Słuchając jej, zaczęlibyście się zastanawiać dlaczego wyszła za mąż za Ronalda Weasleya. Ostatnim, bardzo pospolitym słowem byłoby „szczęśliwa”…. Jednak podchodząc bliżej i stopniowo poznając jej zwyczaje i przyzwyczajenia, dostrzeglibyście, że w jej oczach wyraźnie kryje się strach. Kolejnym niepokojącym odkryciem byłby jej ubiór. Zawsze długi rękaw i spódnica co najmniej do kolan. Niezależnie od pogody. Stojąc naprzeciw zorientowalibyście się, co tak naprawdę definiuje jej życie. Co próbuje zasłonić makijaż…
****
Hermiona Granger najmądrzejsza czarownica swoich czasów, była w kropce. Sytuacja w jakiej się znalazła była absurdalna i tak żałosna, że nikt by jej nie uwierzył. Siedziała w pokoju i podziwiała krajobraz Londynu. Chciała nacieszyć nim oczy. To tutaj się urodziła i tutaj mieszkała. Przez parę chwil była nawet szczęśliwa. Wspominała dzień, w którym dostała list i wszystko o czym marzyła przed snem, stało się prawdą. Poznała Rona, a później zrozumiała, że go kocha. Przeżyła wojnę i myślała, że złapała pana Boga za nogi. Szybko zgodziła się zostać Panią Weasley i już rok po Bitwie o Hogwart na jej palcu lśniła złota obrączka. Dla innych byli bratnimi duszami. Ona zajmowała się domem, a on pracował jako auror. Małe dziewczynki pragnęły być takie jak ona i spotkać na swojej drodze kogoś takiego jak Ron. Jednak tylko nieliczni wiedzieli, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich mieszkania. To małżeństwo ją niszczyło. Dumała nad tym, jak głupia była, że zgodziła się wyjść za mąż w wieku 19 lat. Gdyby tylko mogła cofnąć czas, zapewne wszystko ułożyłaby inaczej. Jej podejście do wielu spraw się zmieniło. Nie wierzyła już w szczęśliwe zakończenia, bo dostrzegła, że nie każdemu jest dane ich doświadczyć. Zapytacie pewnie co takiego złego robił Ronald? Czasem miał bardzo stresujące dni w pracy i niestety nie potrafił poradzić sobie z frustracją. Na początku tylko krzyczał, ale pół roku po ślubie uderzył ją pierwszy raz. Oczywiście kolejnego dnia kupił kwiaty, przepraszał i błagał o wybaczenia. A ona głupia zapomniała o całej sprawie. Oczywiście aż do następnego trudnego dnia. Wtedy właśnie pozbyła się złudzeń. Rzeczywistość wyleczyła ją z ufności i wiary w ludzi, ale przecież to musiało kiedyś nastąpić. Czy ktoś chciał jej pomóc? Jedyną osobą, która próbowała była Ginny, ale ona przeżywała to samo piekło ze Złotym chłopcem. Harry razem z Ronem zmienili się. Potwory w ludzkiej skórze. Nie szanujący nikogo oprócz siebie. Nikt nie był w stanie oskarżyć o coś dwóch najznamienitszych aurorów. Co było naturalnie i Hermiona nie potrafiła się o to gniewać. Prawdopodobnie sama postąpiłaby podobnie.

Szale goryczy przelał dzień, w którym Ronald pchnął ją na szklany stolik do kawy. Zrozumiała, że musi uciekać. Od roku planowała, knuła i ukrywała swoje zamiary. Miała świadomość, że zostanie sama i będzie musiała zniknąć z magicznego świata. Musiała stać się na nowo mugolem bo to była jej jedyna szansa na życie bez bólu i łez upokorzenia….



Jej historia mogłaby się tutaj skończyć. Pewnie pomyśleliście, że to kolejna historia jakich wiele. Czy takich opowiadań nie jest wystarczająco dużo? Może tak, może nie, ale ta nie powinna być zapomniana. Ku przestrodze, albo dla otuchy. Bo kiedy wydaje się, że życie się kończy, zazwyczaj to dopiero początek. O ironio Hermiona Granger jeszcze o tym nie wiedziała….

Obserwatorzy