W Glasgow zabawiła dwa
dni. Codziennie zmieniała hotel, żeby uniknąć wyśledzenia.
Został jej tylko jeden dzień przewagi. Mimo tego cały czas
obserwowała czy ktoś za nią nie idzie. Czuła się zaszczuta.
Każda osoba mogła ją wydać. Znowu szła na dworzec. Kolejny raz
kupiła bilet i wsiadła do pociągu. Tym razem nie miała na sobie
makijażu, a włosy w formie wielkiego nieładu okalały jej twarz.
Nadal nie przyzwyczaiła się do ich koloru, ale wszystko było
lepsze niż powrót do domu. Usiadła w swoim przedziale i zagłębiła
się w książce, którą dostała od jednego z właścicielu hotelu,
w którym spała. Spodobała mu się i nie musiała płacić za
nocleg.
***
Kolejne 16 godzin
spędziła w pociągu. Kiedy znalazła się na peronie i poczuła
świeże powietrze Dire, rozpłakała się. Była naprawdę wolna,
mimo bólu i strachu. Nic już się nie liczyło. Wynajęła skromy
pokoik w jednym z pensjonatów, zostawiła rzeczy i udała się na
spacer. Minęła restaurację. Jej uwagę przykuło ogłoszenie.
Dziarskim krokiem weszła do środka. Wnętrze było przytulne i
śliczne.
-Przepraszam, ja w
sprawię pracy- powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się do
starszej pani za ladą.
-Już wołam szefa-
kobieta poszła na zaplecze. Po chwili wróciła, a zaraz potem
przyszedł mężczyzna. Na oko mógł mieć około czterdziestu lat.
W duszy musiała przyznać, że był przystojny.
-Słyszałem, że jest
pani zainteresowana pracą kelnerki-popatrzył na nią badawczo.
-Tak.
-Może pani zacząć od
poniedziałku. Będą mi potrzebne pani dokumenty, numer
ubezpieczenia i adres- Miona zaczęła szukać paszportu. Modliła
się, żeby wszystko gładko poszło. Nie miała już wiele
pieniędzy, a na pewno nie starczyłoby na kolejny bilet.
-No więc Charlotto,
możesz zacząć od poniedziałku-patrzył na nią ciekawie.
-Czy adres mogę podać
później? Dopiero się tutaj przeprowadziłam- Hermiona odebrała
swoje dokumenty i z maską obojętności patrzyła na właściciela.
-Bez najmniejszego
problemu. Twoja zmiana zacznie się o godzinie dziewiątej, ale
przyjdź wcześniej. Carmen wszystko Ci pokaże-mężczyzna wykonał
nieznaczny gest wskazując kobietę, która ja powitała.
-Dobrze. Dziękuję
bardzo i do zobaczenia- Miona uścisnęła rękę przyszłego
pracodawcy i szybko wyszła. Była w szoku. Nie przypuszczała, że
tak szybko znajdzie pracę. W Londynie minęłoby co najmniej kilka
tygodni. Spacerowała jeszcze jakiś czas. Gdy zaczęło się
ściemniać, wróciła do wynajętego pokoju. Po drodze kupiła
jeszcze gazetę. Skończywszy wieczorną toaletę, pozakreślała
kilka ofert dotyczących domów do wynajęcia, ale jeden szczególnie
zwrócił jej uwagę. Postanowiła z samego rana skontaktować się z
najemcą. Zmęczona usnęła, wiedząc, że jej przewaga właśnie
się skończyła.
***
Draco Malfoy znowu nie
mógł zasnąć. Kolejny raz te same koszmary nawiedzały go w czasie
snu.
Od pamiętnej Bitwy o
Hogwart wiele się zmieniło. Po śmierci swoich rodziców, poczuł
się wolny. Może brzmiało to okrutnie, ale nie płakał. Sprzedał
rodzinną firmę i rezydencję. Zupełnie porzucił magiczny świat.
Wyprowadził się nawet z Anglii bo nie dawano mu spokoju. Żył jak
mugol. Rzadko używał magii i naprawdę zaczął podziwiać zwykłych
ludzi. Jedyną osobą, z którą utrzymywał kontakt był Blaise
Zabini. Czystość krwi przestała mieć znaczenie. Przede wszystkim
wpływ na to miała pewna brązowowłosa gryfonka. Kiedy widział,
jak jego ciotka ją torturuje, zrozumiał, że jest bezradny. Nie
mógł zrobić niczego choć podobno był lepszy. To było prawdziwe
męstwo. Znosić ból i upokorzenie właśnie tak jak ona. Nie
krzyczała, nie płakała. Można by przypuścić, że nie żyje, a
jednak było inaczej....
Ten moment definitywnie
zaważył na jego dalszym życiu. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy
i odszukał swojego ojca chrzestnego. Przeszedł na stronę Zakonu.
Walczył i przeżył....
Szkocję kochał od
dziecka. Kojarzyła mu się z wielką beztroską. To tam matka
pokazywała mu co to znaczy miłość. Dornie to było właśnie to.
Szybko przywykł do malutkiego miasteczka. Teraz nie wyobrażał
sobie powrotu do dawnego życia. Nie po tym wszystkim. Zbyt wiele ran
było nadal świeżych. Jednak gdyby mógł spotkać jedną osobę,
wybrałby właśnie Granger.
***
-Kochanie, wróciłem-
Ronald Weasley właśnie otworzył drzwi swojego mieszkania. To on je
kupił i do niego należało. Hermiona była tylko dodatkiem do tego
rajskiego obrazka. Zdziwiło go, że po krótkiej chwili nie
odpowiedziała. Zabronił jej gdziekolwiek wychodzić, a sąsiad,
który miał ją pilnować, w żaden sposób go nie powiadomił.
Rzucił płaszcz na kanapę i poszedł szukać swojej ukochanej.
Jednak nie znalazł żadnych śladów jej obecności. Zniknęło też
kilka jej ubrań. Usiadł w jednym z foteli ze szklanką szkockiej i
zaczął gorączkowo myśleć. Hermiona go kochała. Nie mogła tak
po prostu zniknąć. W porywie gniewu szklanka, którą trzymał,
zamieniła się w kupkę szkła. Z krwawiącą ręką teleportował
się do domu swojego najlepszego przyjaciela.
-Ron co się stało?- w
progu powitała go Ginny Potter. Na jej policzku widniał wielki,
nierówny ślad. Zapomniała o winie do kolacji. Niestety przypłaciła
to dość boleśnie.
-Hermiona- to jedno słowo
Ron prawie wypluł.
-Co z nią?- z salonu
wyłonił się Harry. Jego mina wyrażała szczerze zdumienie.
Przecież małżeństwo jego najlepszych przyjaciół było
perfekcyjne. Dokładnie tak jak jego.
-Zniknęła. Nie ma też
jej rzeczy.
-Spokojnie szybko ją
namierzymy. Przecież musi mieć ze sobą różdżkę. Znajdziemy ją-
chłopiec, który przeżył od razu zaczął myśleć jak auror.
Razem z Ronem tworzyli świetny zespół. Byli niepokonani i
niezwyciężeni. Zawsze dostawali to, czego chcieli.
-Już próbowałem. To
nic nie daje, ale na pewno jej nie zostawiła. Musiała wyjechać z
kochankiem. Od dawna podejrzewałem, że mnie zdradza- gniew zaczął
władać ciałem i umysłem Rona. Ilość wypitej wódki też nie
była bez znaczenia. -Nikt nie może się dowiedzieć. Oficjalnie
wyjechała do rodziców do Australii. Mam nadzieję, że pomożesz mi
ją znaleźć, bo ona jest zobowiązana do tego, żeby wrócić i być
ze mną....
Razem z Harrym
teleportowali się do biura aurorów. Całej tej sytuacji przyglądała
się i przysłuchiwała Ginevra. W jej pięknych oczach pojawiły się
łzy. A więc się jej udało. Teraz w spokoju mogła odejść. Nie
miała najmniejszego powodu, żeby zostać. Z palca ściągnęła
obrączkę. Pamiątkę po pięciu latach bólu i upokorzeń.
Chwyciła różdżkę i złamała ją na pół. Bez żalu i łez. Nie
chciała zabierać niczego. W kuchni zostawiła podpisane papiery
rozwodowe, razem z obdukcjami, które jej lekarz przechowywał przez
kilka lat. Ona sama mogła już w spokoju zniknąć. Adwokat miał
tylko poinformować ją, kiedy sprawa zostanie zakończona
ostatecznie. Z przedpokoju zabrała kurtkę i włożyła kozaki.
Wyszła z tego domu, dokładnie tak samo jak przyszła. Tyle razy
Harry wypominał jej brak pieniędzy i fakt, że pochodziła raczej z
ubogiej rodziny. W głębi serca wiedziała, że Potter nie był tak
zły, jak jej starszy brat. Ron bardzo się zmienił. Zniszczył
wszystko, co miał cennego. Przez przyzwolenie rodziców i wpojenie
mu własnej wielkości zniszczyli go. Przed blokiem, w którym
jeszcze do niedawna mieszkała czekało czarne auto. Bez
zastanowienia wsiadła i mocno zatrzasnęła drzwi.
-Już myślałem, że nie
przyjdziesz- kierowca odwrócił się w jej stronę. Wiedział, że
nie może na nic naciskać. Starał się, tego nie robić, ale
najzwyczajniej w świecie bał się. Skrzywił się, gdy zauważył
ślad na policzku jego ukochanego rudzielca. Na początku ich
znajomości jeszcze go to dziwiło. Teraz czuł tylko bezradność i
gniew.-Znowu Cię uderzył? Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie możesz
tak dalej żyć?
-Złamałam różdżkę i
podpisałam papiery. Od początku miałeś rację. Powinnam zrobić
to już dawno, ale tak cholernie się boję. Zostałam z niczym-
wyszeptała kobieta i z uwagą patrzyła na twarz ukochanego. Tak,
zdradziła swojego męża, ale o tym wiedziała tylko Hermiona. Nagle
została obdarzona słodkim pocałunkiem, którego zupełnie się nie
spodziewała.
-Czyli od dzisiaj jesteś
moja?- w brązowych oczach mężczyzny można było, dojrzeć błysk.
Od półtora roku czekał na ten moment. Na początku nie
przypuszczał, że ta malutka istotka aż tak bardzo zmieni jego
życie. Gdy pierwszy raz ją zobaczył, myślał, że płacze z
powodu porozrzucanych zakupów. Dopiero później zauważył podbite
oko i krew sączącą się z wargi. Krew w nim zawrzała. Już w
Hogwarcie zauważył, że Potter jest idiotą, nie przypuszczał, że
aż takim.
-Jesteśmy....Spodziewam
się dziecka, a ty jesteś ojcem. Z Harrym nie spałam od naszej
pierwszej wspólnej nocy-powiedziała Ginny i pierwszy raz widziała,
jak w oczach Blaisa Zabinniego pojawiły się łzy.
-Kocham Cię Weasley i
obiecuję Ci, że od dziś wszystko będzie dobrze. Wyjedziemy z
Anglii, znajdziemy dla Ciebie nową różdżkę, a nasze dziecko
będzie najszczęśliwsze pod słońcem. Wszystko co najgorsze jest
już za nami....