sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział drugi

W Glasgow zabawiła dwa dni. Codziennie zmieniała hotel, żeby uniknąć wyśledzenia. Został jej tylko jeden dzień przewagi. Mimo tego cały czas obserwowała czy ktoś za nią nie idzie. Czuła się zaszczuta. Każda osoba mogła ją wydać. Znowu szła na dworzec. Kolejny raz kupiła bilet i wsiadła do pociągu. Tym razem nie miała na sobie makijażu, a włosy w formie wielkiego nieładu okalały jej twarz. Nadal nie przyzwyczaiła się do ich koloru, ale wszystko było lepsze niż powrót do domu. Usiadła w swoim przedziale i zagłębiła się w książce, którą dostała od jednego z właścicielu hotelu, w którym spała. Spodobała mu się i nie musiała płacić za nocleg.
***
Kolejne 16 godzin spędziła w pociągu. Kiedy znalazła się na peronie i poczuła świeże powietrze Dire, rozpłakała się. Była naprawdę wolna, mimo bólu i strachu. Nic już się nie liczyło. Wynajęła skromy pokoik w jednym z pensjonatów, zostawiła rzeczy i udała się na spacer. Minęła restaurację. Jej uwagę przykuło ogłoszenie. Dziarskim krokiem weszła do środka. Wnętrze było przytulne i śliczne.
-Przepraszam, ja w sprawię pracy- powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się do starszej pani za ladą.
-Już wołam szefa- kobieta poszła na zaplecze. Po chwili wróciła, a zaraz potem przyszedł mężczyzna. Na oko mógł mieć około czterdziestu lat. W duszy musiała przyznać, że był przystojny.
-Słyszałem, że jest pani zainteresowana pracą kelnerki-popatrzył na nią badawczo.
-Tak.
-Może pani zacząć od poniedziałku. Będą mi potrzebne pani dokumenty, numer ubezpieczenia i adres- Miona zaczęła szukać paszportu. Modliła się, żeby wszystko gładko poszło. Nie miała już wiele pieniędzy, a na pewno nie starczyłoby na kolejny bilet.
-No więc Charlotto, możesz zacząć od poniedziałku-patrzył na nią ciekawie.
-Czy adres mogę podać później? Dopiero się tutaj przeprowadziłam- Hermiona odebrała swoje dokumenty i z maską obojętności patrzyła na właściciela.
-Bez najmniejszego problemu. Twoja zmiana zacznie się o godzinie dziewiątej, ale przyjdź wcześniej. Carmen wszystko Ci pokaże-mężczyzna wykonał nieznaczny gest wskazując kobietę, która ja powitała.
-Dobrze. Dziękuję bardzo i do zobaczenia- Miona uścisnęła rękę przyszłego pracodawcy i szybko wyszła. Była w szoku. Nie przypuszczała, że tak szybko znajdzie pracę. W Londynie minęłoby co najmniej kilka tygodni. Spacerowała jeszcze jakiś czas. Gdy zaczęło się ściemniać, wróciła do wynajętego pokoju. Po drodze kupiła jeszcze gazetę. Skończywszy wieczorną toaletę, pozakreślała kilka ofert dotyczących domów do wynajęcia, ale jeden szczególnie zwrócił jej uwagę. Postanowiła z samego rana skontaktować się z najemcą. Zmęczona usnęła, wiedząc, że jej przewaga właśnie się skończyła.
***
Draco Malfoy znowu nie mógł zasnąć. Kolejny raz te same koszmary nawiedzały go w czasie snu.
Od pamiętnej Bitwy o Hogwart wiele się zmieniło. Po śmierci swoich rodziców, poczuł się wolny. Może brzmiało to okrutnie, ale nie płakał. Sprzedał rodzinną firmę i rezydencję. Zupełnie porzucił magiczny świat. Wyprowadził się nawet z Anglii bo nie dawano mu spokoju. Żył jak mugol. Rzadko używał magii i naprawdę zaczął podziwiać zwykłych ludzi. Jedyną osobą, z którą utrzymywał kontakt był Blaise Zabini. Czystość krwi przestała mieć znaczenie. Przede wszystkim wpływ na to miała pewna brązowowłosa gryfonka. Kiedy widział, jak jego ciotka ją torturuje, zrozumiał, że jest bezradny. Nie mógł zrobić niczego choć podobno był lepszy. To było prawdziwe męstwo. Znosić ból i upokorzenie właśnie tak jak ona. Nie krzyczała, nie płakała. Można by przypuścić, że nie żyje, a jednak było inaczej....
Ten moment definitywnie zaważył na jego dalszym życiu. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i odszukał swojego ojca chrzestnego. Przeszedł na stronę Zakonu. Walczył i przeżył....
Szkocję kochał od dziecka. Kojarzyła mu się z wielką beztroską. To tam matka pokazywała mu co to znaczy miłość. Dornie to było właśnie to. Szybko przywykł do malutkiego miasteczka. Teraz nie wyobrażał sobie powrotu do dawnego życia. Nie po tym wszystkim. Zbyt wiele ran było nadal świeżych. Jednak gdyby mógł spotkać jedną osobę, wybrałby właśnie Granger.
***
-Kochanie, wróciłem- Ronald Weasley właśnie otworzył drzwi swojego mieszkania. To on je kupił i do niego należało. Hermiona była tylko dodatkiem do tego rajskiego obrazka. Zdziwiło go, że po krótkiej chwili nie odpowiedziała. Zabronił jej gdziekolwiek wychodzić, a sąsiad, który miał ją pilnować, w żaden sposób go nie powiadomił. Rzucił płaszcz na kanapę i poszedł szukać swojej ukochanej. Jednak nie znalazł żadnych śladów jej obecności. Zniknęło też kilka jej ubrań. Usiadł w jednym z foteli ze szklanką szkockiej i zaczął gorączkowo myśleć. Hermiona go kochała. Nie mogła tak po prostu zniknąć. W porywie gniewu szklanka, którą trzymał, zamieniła się w kupkę szkła. Z krwawiącą ręką teleportował się do domu swojego najlepszego przyjaciela.
-Ron co się stało?- w progu powitała go Ginny Potter. Na jej policzku widniał wielki, nierówny ślad. Zapomniała o winie do kolacji. Niestety przypłaciła to dość boleśnie.
-Hermiona- to jedno słowo Ron prawie wypluł.
-Co z nią?- z salonu wyłonił się Harry. Jego mina wyrażała szczerze zdumienie. Przecież małżeństwo jego najlepszych przyjaciół było perfekcyjne. Dokładnie tak jak jego.
-Zniknęła. Nie ma też jej rzeczy.
-Spokojnie szybko ją namierzymy. Przecież musi mieć ze sobą różdżkę. Znajdziemy ją- chłopiec, który przeżył od razu zaczął myśleć jak auror. Razem z Ronem tworzyli świetny zespół. Byli niepokonani i niezwyciężeni. Zawsze dostawali to, czego chcieli.
-Już próbowałem. To nic nie daje, ale na pewno jej nie zostawiła. Musiała wyjechać z kochankiem. Od dawna podejrzewałem, że mnie zdradza- gniew zaczął władać ciałem i umysłem Rona. Ilość wypitej wódki też nie była bez znaczenia. -Nikt nie może się dowiedzieć. Oficjalnie wyjechała do rodziców do Australii. Mam nadzieję, że pomożesz mi ją znaleźć, bo ona jest zobowiązana do tego, żeby wrócić i być ze mną....
Razem z Harrym teleportowali się do biura aurorów. Całej tej sytuacji przyglądała się i przysłuchiwała Ginevra. W jej pięknych oczach pojawiły się łzy. A więc się jej udało. Teraz w spokoju mogła odejść. Nie miała najmniejszego powodu, żeby zostać. Z palca ściągnęła obrączkę. Pamiątkę po pięciu latach bólu i upokorzeń. Chwyciła różdżkę i złamała ją na pół. Bez żalu i łez. Nie chciała zabierać niczego. W kuchni zostawiła podpisane papiery rozwodowe, razem z obdukcjami, które jej lekarz przechowywał przez kilka lat. Ona sama mogła już w spokoju zniknąć. Adwokat miał tylko poinformować ją, kiedy sprawa zostanie zakończona ostatecznie. Z przedpokoju zabrała kurtkę i włożyła kozaki. Wyszła z tego domu, dokładnie tak samo jak przyszła. Tyle razy Harry wypominał jej brak pieniędzy i fakt, że pochodziła raczej z ubogiej rodziny. W głębi serca wiedziała, że Potter nie był tak zły, jak jej starszy brat. Ron bardzo się zmienił. Zniszczył wszystko, co miał cennego. Przez przyzwolenie rodziców i wpojenie mu własnej wielkości zniszczyli go. Przed blokiem, w którym jeszcze do niedawna mieszkała czekało czarne auto. Bez zastanowienia wsiadła i mocno zatrzasnęła drzwi.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz- kierowca odwrócił się w jej stronę. Wiedział, że nie może na nic naciskać. Starał się, tego nie robić, ale najzwyczajniej w świecie bał się. Skrzywił się, gdy zauważył ślad na policzku jego ukochanego rudzielca. Na początku ich znajomości jeszcze go to dziwiło. Teraz czuł tylko bezradność i gniew.-Znowu Cię uderzył? Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie możesz tak dalej żyć?
-Złamałam różdżkę i podpisałam papiery. Od początku miałeś rację. Powinnam zrobić to już dawno, ale tak cholernie się boję. Zostałam z niczym- wyszeptała kobieta i z uwagą patrzyła na twarz ukochanego. Tak, zdradziła swojego męża, ale o tym wiedziała tylko Hermiona. Nagle została obdarzona słodkim pocałunkiem, którego zupełnie się nie spodziewała.
-Czyli od dzisiaj jesteś moja?- w brązowych oczach mężczyzny można było, dojrzeć błysk. Od półtora roku czekał na ten moment. Na początku nie przypuszczał, że ta malutka istotka aż tak bardzo zmieni jego życie. Gdy pierwszy raz ją zobaczył, myślał, że płacze z powodu porozrzucanych zakupów. Dopiero później zauważył podbite oko i krew sączącą się z wargi. Krew w nim zawrzała. Już w Hogwarcie zauważył, że Potter jest idiotą, nie przypuszczał, że aż takim.
-Jesteśmy....Spodziewam się dziecka, a ty jesteś ojcem. Z Harrym nie spałam od naszej pierwszej wspólnej nocy-powiedziała Ginny i pierwszy raz widziała, jak w oczach Blaisa Zabinniego pojawiły się łzy.


-Kocham Cię Weasley i obiecuję Ci, że od dziś wszystko będzie dobrze. Wyjedziemy z Anglii, znajdziemy dla Ciebie nową różdżkę, a nasze dziecko będzie najszczęśliwsze pod słońcem. Wszystko co najgorsze jest już za nami....

5 komentarzy:

  1. Nigdy nie przepadałam za Ronem, ale tu udało ci się zrobić z niego czarny charakter na miarę Umbridge. Ciekawa jestem, jak to wszystko się dalej potoczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę Blinny jest :D Jestem ciekawa jak potoczy sie dalej c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh to takie uroczę... Czyli to dziecko Zabiniego. Uroczę. Ron jest strasznie zły. Troszeczkę nie podoba mi się postawa Harry'ego. On tak dobry przyjaciel. Hermiona zaczyna nową pracę. Mam nadzieje, że wyjdzie na prostą. Bardzo fajnie! Czekam na dalsza część. Jak możesz poinformuj mnie tu:http://szukam-milosci.blogspot.com/p/spam.html
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Beca

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! !! Ciesze się że Ginny udało się uciec i jejku uwielbiam ją i Blaise'a! Zaczynasz wciagac mnie coraz bardziej w swój świat który staje się pomału moim własnym światem! Dziękuję Ci za to! ;* pozdrawiam
    Julka!;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że Hermiona znalazła pracę mam nadzieję, że jej nie znajdą. Dobrze, że Ginny uciekła. Blaise na pewno jej nie skrzywdzi :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy